Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Bociany nie muszą ginąć na słupach energetycznych

0
Podziel się:

Od porażenia prądem na słupach i stacjach transformatorowych giną co roku w
Polsce tysiące bocianów. Można to zmienić - przekonują autorzy publikacji na łamach najnowszego
"Conservation letters"

Od porażenia prądem na słupach i stacjach transformatorowych giną co roku w Polsce tysiące bocianów. Można to zmienić - przekonują autorzy publikacji na łamach najnowszego "Conservation letters"

Dowodzą też, że niewielka modyfikacja tych urządzeń pozwala w pełni zapobiegać bocianim wypadkom, i jednocześnie ogranicza straty w energetyce.

Gęsta sieć instalacji elektrycznych to jeden ze znaków obecności człowieka, od pół wieku na stałe obecny w krajobrazie Polski. Tysiące słupów i rozciągniętych nad ziemią przewodów nie są jednak obojętne dla niektórych zwierząt. "Jedną z grup najbardziej wrażliwych są bociany - ptaki duże i mocno związane z okolicami, w których żyje człowiek. Bardzo często korzystają ze słupów, siadają na nich, zakładają gniazda" - wylicza w rozmowie z PAP jeden z autorów publikacji, dyrektor Instytutu Zoologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, prof. Piotr Tryjanowski.

Prowadzone przez 16 lat obserwacje pokazały, że co roku w Europie w kolizjach z elementami sieci energetycznej ginie 6 proc. bocianów dorosłych i aż jedna czwarta młodych. Często brak im szczęścia przy lądowaniu na źle izolowanych słupach albo drutach. Zdarza się, że na przewody wpadają w locie. "Młode giną, kiedy jeszcze słabo latają. W dodatku z uporem wracają do gniazda, stojącego często na wierzchołku słupa, tuż obok drutów" - opowiada prof. Tryjanowski.

Trudno dokładnie powiedzieć, ile procent "polskich" bocianów ginie w takich wypadkach. Ostrożne szacunki mówią o tysiącach. Według profesora może to być najpoważniejsze źródło ich śmiertelności, "być może przewyższające nawet śmiertelność naturalną. Na podstawie badań ankietowych i informacji od rolników, którzy znajdowali martwe ptaki, można szacować, że kolizje elektryczne odpowiadają mniej więcej za 70 proc. śmiertelności wśród bocianów" - mówi.

Autorzy badania dowiedli jednak, że bociany wcale nie muszą tak ginąć. Wykazali, że nawet niewielkie modyfikacje słupów pozwalają skutecznie chronić ptaki i wyeliminować ich śmiertelność z powodu wypadków. Wystarczy tylko wymienić na słupach jedno z urządzeń (tzw. rozłącznik), a nowy zainstalować w nieco innym miejscu. Do tej pory rozłączniki znajdowały się na wierzchołku słupa, tam, gdzie najchętniej siadają bociany. Obniżenie rozłączników i przesunięcie ich w bok powoduje, że na szczycie słupa powstaje... bezpieczna grzęda.

W ramach projektu zmodernizowano ok. 80 słupów i stacji transformatorowych w kilku rejonach energetycznych, m.in. Ostrołęki, Łukowa, Garwolina, Siedlec, Mińska Mazowieckiego. Zmiany wprowadzano zwłaszcza tam, gdzie wcześniej ginęło najwięcej ptaków. Modernizacja jednego słupa kosztuje prawie 5 tys. złotych, z czego połowa to koszt nowego rozłącznika (kupiła je Fundacja Ekofundusz i sponsor), a reszta to koszty wymiany, które poniósł Zakład Energetyczny Warszawa Teren.

Ireneusz Kaługa sprawdzał, czy zmiany dały efekt. "Kontrolowałem, czy pod słupami nadal trafiają się ptaki. Nie znalazłem nawet pióra! Modernizacja słupów eliminuje zjawisko śmiertelności na urządzeniach" - podkreśla. Jego zdaniem zmiany na 80 urządzeniach pozwoliły tylko w jednym roku uratować 120 - 130 bocianów.

Zdaniem przyrodnika, modernizacją słupów - która pozwala ograniczyć straty - zainteresowani są sami energetycy. "Martwe ptaki zawieszone na przewodach to przerwa w dostawie prądu. Jeśli do porażenia doszło na słupach średniego napięcia, może to oznaczać konieczność odłączenia dużej linii energetycznej, całych wsi. Trudno też ocenić, ile kosztuje kilkugodzinna praca ekipy, wyruszającej w teren na poszukiwania uszkodzonego słupa" - zaznacza.

"Pokazaliśmy efekt działań, które na dużą skalę mogą być dość kosztowne, ale pozwalają chronić populację bocianów i jednocześnie unikać niepotrzebnych kosztów w energetyce i gospodarstwach" - dodaje Ireneusz Kaługa. - Nie liczę, że z dnia na dzień wymienimy kilka tysięcy urządzeń, bo to dużo kosztuje. Chodziło jednak o to, by upowszechnić nowe podejście. Jeśli ktoś stawia nowe słupy, niech od razu sięga po bezpieczne rozwiązania". Przyrodnik poinformował, że już teraz robią tak przeszkoleni energetycy z województwa mazowieckiego. (PAP)

zan/ tot/

Wiecej w Serwisie Nauka i Zdrowie (http://nauka.pap.pl)

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)