Ordynariusz włocławski bp Wiesław Mering zaprzeczył, jakoby był tajnym współpracownikiem SB. Jego nazwisko znalazło się na liście osób inwigilujących ks. Henryka Jankowskiego.
"Znalazłem się nagle w sytuacji, w której muszę dowodzić, że nie jestem wielbłądem (...) Nigdy nie uczyniłem nikomu niczego złego, bo nigdy nie byłem donosicielem, ani współpracownikiem SB" - powiedział w czwartek bp Mering w Polskim Radiu Pomorza i Kujaw.
Podkreślił, że nigdy funkcjonariusze SB nie proponowali mu współpracy, nie podpisywał też żadnych oświadczeń w tej sprawie i nie pobierał pieniędzy.
Biskup włocławski przyznał, że rozmawiał z funkcjonariuszami SB ilekroć obierał paszport. "Nie umiem powiedzieć, co o moich rozmowach zapisano w dokumentach (...) Ja nie miałem żadnych wiadomości, które byłyby ciekawe dla SB. To trzeba jasno i otwarcie powiedzieć" - mówił biskup.
Zaznaczył, że w dawnych latach wiedział o zaangażowaniu ks. Jankowskiego w "Solidarność", ale niewiele potrafił o tym powiedzieć, gdyż nie interesował się polityką. W parafii św. Brygidy w Gdańsku - jak przyznał - bywał raz w roku, z reguły przy okazji odpustu, "aby okazać solidarność z jej proboszczem".
Bp Mering powiedział, że być może w jakiejś jego rozmowie z SB padło nazwisko ks. Jankowskiego. "Nie miałem żadnego powodu, żeby o nim mówić źle. Nie byłem ani kompetentny, ani nigdy nie dzieliły nas jakieś niechęci, czy rodzaj zazdrości. To zupełnie mnie nie interesowało" - podkreślił.
O tym, że bp Mering figuruje na odtajnionej liście agentów, którą otrzymał z IPN ks. Henryk Jankowski, poinformowały w środę Fakty TVN. Ks. Jankowski potwierdził tę informację. (PAP)
rau/ pz/ jra/