Trwa skandal z publikowaniem nagrań z podsłuchów wysokich przedstawicieli bułgarskich władz. W środę upubliczniono kolejne rozmowy z udziałem szefa Agencji Celnej Wanio Tanowa i premiera Bojko Borysowa.
W centrum uwagi znalazły się trzy krótkie rozmowy, z których wynika, że premier nalegał na przywrócenie do pracy celnika, usuniętego za częste nieobecności. Argumentem szefa rządu jest, że gra w piłkę z celnikiem, byłym zawodowym piłkarzem.
Nagrania opublikował na swojej stronie internetowej sensacyjny tygodnik "Galeria", związany z oponentami politycznymi Borysowa. Ukazały się tam i poprzednie nagrania, które od początku wstrząsnęły sceną polityczną w Bułgarii i zmusiły premiera, by zwrócił się do parlamentu o wotum zaufania. Redakcja twierdzi, że ma dowody na autentyczność materiałów, które otrzymuje z anonimowych źródeł.
Od pojawienia się pierwszych nagrań prokuratura i MSW nie potwierdziły, ani nie zaprzeczyły ich autentyczności.
W mediach publikowano opinie ekspertów, w tym byłych pracowników służb specjalnych, że nagrania są prawdziwe. Z dotychczasowych wyjaśnień wynika, że szefa Agencji Celnej podsłuchiwano legalnie.
Lider lewicy i były premier Sergej Staniszew zarzucił w środę władzom naruszenie prawa, nadużycie pełnomocnictw przez służby specjalne i nagminne podsłuchiwanie obywateli.
Martin Dimitrow, współprzewodniczący centroprawicowej Niebieskiej Koalicji, która wycofała swoje parlamentarne poparcie dla Borysowa, podkreślił, że służby specjalne powinny były śledzić przestępców, a nie masowo podsłuchiwać obywateli.
Według cytowanych w mediach ekspertów, jeżeli nagrania są prawdziwe, kompromituje to służby specjalne, które nie potrafiły zapobiec podsłuchiwaniu samego premiera.
Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)
man/ cyk/ ro/