Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Celowany skrining raka płuca zmniejsza śmiertelność o 20 proc.

0
Podziel się:

Badanie za pomocą tomografii niskiej dawki populacji osób o określonych
czynnikach ryzyka zachorowania na raka płuca o 20 proc. zmniejsza śmiertelność z powodu tego
nowotworu, uznawanego w tej grupie chorób za "zabójcę nr 1".

Badanie za pomocą tomografii niskiej dawki populacji osób o określonych czynnikach ryzyka zachorowania na raka płuca o 20 proc. zmniejsza śmiertelność z powodu tego nowotworu, uznawanego w tej grupie chorób za "zabójcę nr 1".

Obecnie wśród osób, u których stwierdzono raka płuca, następne 5 lat przeżywa zaledwie 10-15 proc. Problem polega na tym, że rak płuc długo nie daje niepokojących objawów. Jest wykrywany z reguły późno, w zaawansowanym stadium, kiedy niemożliwe jest już jego operacyjne usunięcie, a to najskuteczniejsza metoda leczenia.

"Wykrywamy w 85 proc. przypadki w zaawansowanych postaciach, nie kwalifikujących się do zabiegu operacyjnego. Do leczenia operacyjnego kwalifikujemy jedynie ok. 10-15 proc. chorych. Optymalny sposób leczenia, który daje szansę życia pacjentowi, jest więc możliwy tylko w niewielkiej grupie osób z mało zaawansowanym rakiem" - powiedział PAP kierownik Kliniki Chorób Płuc i Gruźlicy Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Zabrzu (Śląskie) prof. Jerzy Kozielski.

Jak podkreślił, tomografia komputerowa niskiej dawki to nowe narzędzie w rękach lekarzy, pozwalające wykryć nowotwór, kiedy jest on niewielkim, pojedynczym guzkiem. "Tomografia komputerowa niskodawkowa jest w stanie wykryć małe zmiany, które umykają nam w zdjęciu rentgenowskim. Jeśli zmiana jest widoczna w rentgenie, to jest to już często zaawansowana postać i nie jesteśmy w stanie uratować chorego" - podkreślił prof. Kozielski.

Ostatnie lata przyniosły przełomowe wyniki badań prowadzonych w Stanach Zjednoczonych, gdzie metodę tę przetestowano na dużej, 52-tysięcznej grupie osób. Podczas trwającego 7 lat badania National Lung Study Trial osobom o ściśle określonych czynnikach ryzyka przez pierwsze trzy lata wykonywano tomografię komputerową niskiej dawki, a potem przez kolejne 4 poddawano je dalszej obserwacji. Redukcja śmiertelności w tej grupie w porównaniu z drugą, która nie miała badań tomograficznych, wyniosła aż 20 proc.

"Bez żadnej przesady można powiedzieć, że to badanie zapoczątkowało nową erę w dziedzinie skriningu raka płuca. Przeprowadzono już nawet symulacje zakładające tomografię niskiej dawki kontynuowaną co roku i stwierdzono, że w takiej sytuacji śmiertelność można ograniczyć nawet do 40 proc. Być może to jest początek, który spowoduje, że w skali 10-20 lat rak płuca nie będzie już takim zabójcą" - powiedział PAP dr hab. Mariusz Adamek z zabrzańskiej kliniki.

Dodał, że Amerykanie uznali wyniki skriningu za tak obiecujące, iż obecnie przygotowują się do sfinansowania badań dla wszystkich osób z grupy ryzyka w Stanach Zjednoczonych - ok. 20 mln osób, zaś Amerykańskie Towarzystwo Chirurgii Klatki Piersiowej wypracowało standardy, które mówią, że jeśli tomografia niskodawkowa nie wykaże u badanego żadnej zmiany, to należy ją kontynuować co roku aż do 79. roku życia.

Jak informują zabrzańscy specjaliści, w Polsce tę metodę skriningu stosuje kilka ośrodków w kraju, w tym zabrzańska klinika. Dotychczas przebadano tam blisko 600 pacjentów. U prawie 180 stwierdzono zmiany - pojedyncze guzki płuca. W większości przypadków wymagają one dalszego monitorowania, natomiast w tej grupie wychwycono też 9 raków płuca we wczesnym stadium oraz 1 w zaawansowanym.

Czynniki ryzyka, które predysponują do uczestnictwa w programie skriningowym to: wiek powyżej 55 lat, co najmniej 20-30 paczkolat (liczba paczek papierosów wypalanych dziennie w ciągu roku, np. palący dziennie 2 paczki przez 30 lat ma 60 paczkolat), narażenie na: promieniowanie jonizujące, kontakt z azbestem, produktami przeróbki ropy naftowej i węgla kamiennego, pył węglowy i sadzę, a także czynniki dziedziczne - rak płuca lub nosogardzieli, na którego chorowali rodzice lub dziadkowie.

Badania w Zabrzu były początkowo finansowane przez Ministerstwo Zdrowia, a następnie przez Fundację PGNiG SA im. Ignacego Łukasiewicza, naukowcy chcą się też ubiegać o środki unijne na ten cel. Ich zdaniem wskazane byłoby przeznaczenie na takie badania środków publicznych, np. poprzez program zdrowotny w skali regionalnej lub krajowej.

Anna Gumułka (PAP)

lun/ agt/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)