Ponad 900 osób wyszło spod gruzów po trzęsieniu ziem, które nawiedziło w środę rano część prowincji Qinghai w północno-zachodnich Chinach na Wyżynie Tybetańskiej. Zginęło w nim ponad 400 osób, a rannych jest ponad 10 tysięcy.
Ratownicy, którzy często pracowali gołymi rękoma, wydobyli spod gruzów w ciągu całego dnia około 900 żywych ludzi - podała chińska telewizja.
Trzęsienie w prowincji przyległej do Tybetu miało siłę 7,1 w skali Richtera. Zawaliły się domy, szkoły i biurowce. Silne wstrząsy odczuto również w sąsiedniej prowincji, Syczuanie.
Rząd chiński wyasygnował na pilną pomoc dla regionu nawiedzonego trzęsieniem 200 mln juanów (21,5 mln euro).
Do regionu, w którym doszło do trzęsienia, wysłano żołnierzy, zaczyna też napływać pomoc rządowa i od prywatnych organizacji. Wielu ludzi zostało bez schronienia w tym górskim regionie, gdzie temperatury spadają do zera.
Według agencji Xinhua trzęsienie spowodowało, że zawaliła się część szkół i budynków rządowych, a uczniowie zostali uwięzieni pod gruzami.
Najbardziej dotkniętym obszarem jest tybetańska autonomiczna prefektura Yushu ze stolicą w Jiegu (Gyegu).
_ - Większość domów została zniszczona. Szukamy ofiar _ - relacjonował przedstawiciel centrum działań antykryzysowych w Yushu. W Jiegu według chińskiego radia zniszczonych jest 80-90 proc. domów.
_ - Większość szkół w Yushu było wybudowanych niedawno i powinno wytrzymać trzęsienie _ - zapewniał wolontariusz jednej z organizacji charytatywnych działających w okolicy.
_ - Wiele jednopiętrowych domów runęło. Wyższe budynki wytrzymały, ale są w nich duże pęknięcia _ - relacjonował inny mieszkaniec.
Przebywający na uchodźstwie tybetański przywódca Dalajlama XIV wyraził smutek z powodu katastrofy, przesyłając kondolencje rodzinom ofiar i zapowiedział specjalne modlitwy w intencji zabitych i ich rodzin. Odbędą się one w Dharamśali w północnych Indiach, która jest siedzibą dalajlamy i tybetańskiego rządu emigracyjnego.