Sekretarz stanu w kancelarii premiera Jacek Cichocki powiedział w czwartek, że nie ma przesłanek do zmian w kierownictwie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Odpowiadając w Sejmie na pytania posłów minister powiedział, że za swoiste wotum zaufania dla kierownictwa ABW uważa fakt, iż w ostatnich tygodniach kolegium ds. służb specjalnych oraz sejmowa speckomisja pozytywnie zaopiniowały sprawozdania z działalności Agencji.
Cichocki przypomniał, że śledztwo ws. domniemanych wycieków tajnych informacji o tym, kim interesują się służby specjalne z Polskiej Telefonii Cyfrowej, gdy obecny szef ABW Krzysztof Bondaryk pracował tam jako pełnomocnik ds. ochrony informacji niejawnych - zostało umorzone.
Minister podkreślił także, że Bondaryk występował w nim jedynie w charakterze świadka, a nie osoby podejrzanej ani takiej wobec której toczyła się jakakolwiek część sprawy.
Cichocki podał, że śledztwo wszczęto w grudniu 2005 r. "w sprawie ustalenia czy doszło do popełnienia przestępstwa ujawnienia lub wykorzystania informacji stanowiących tajemnicę państwową poprzez bezprawne kopiowanie danych systemowych zawierających informacje dotyczące abonentów i użytkowników sieci Era pozostających w zainteresowaniu służb specjalnych i prokuratury oraz wynoszenia poza strefę bezpieczeństwa dokumentów zawierających informacje niejawne dotyczące zapytań służb specjalnych i prokuratury".
Minister wskazał, że śledztwo toczyło się ponad dwa lata. Działania powierzono ABW, a ta prowadziła je w latach 2006 - 2007. W maju 2007 r. Agencja przekazała zebrane materiały do Prokuratury Okręgowej w Warszawie, gdzie były analizowane.
Cichocki podał, że kilka miesięcy później - w listopadzie 2007 r. prokuratura zwróciła się do ABW o dokonanie dodatkowych przesłuchań świadków. Bondaryk pełnił już wówczas obowiązki szefa ABW.
"W związku z tą sytuacją pan Bondaryk odesłał tę kwestię do prokuratury, twierdząc że ze względu na to iż jest świadkiem w sprawie, a teraz kieruje instytucją, dobrze by było, gdyby prokuratura samodzielnie przeprowadziła te czynności, do czego prokurator się przychylił" - powiedział minister.
Przypomniał, że w styczniu 2008 r. zapadła decyzja o umorzeniu śledztwa z powodu niedopatrzenia się znamion czynu zabronionego.
"Wobec faktów - nie interpretacji ale faktów - trudno w tym momencie wysnuć inny wniosek, poza tym że do przestępstwa nie tylko jeden ze świadków, ale nikt tam się nie dopuścił" - powiedział Cichocki.
Pytanie dotyczące okoliczności opisanych kilka dni temu w artykule "Rzeczpospolitej" pt. "Świadek: Bondaryk kazał w Erze kopiować tajne dane" zadali posłowie PiS - Antoni Macierewicz i Jarosław Zieliński.
W ubiegłym tygodniu Macierewicz na konferencji w Sejmie domagał się reakcji premiera i ministra sprawiedliwości na zarzuty wobec szefa ABW.
Mówił, że należy zapytać premiera o to kiedy ma zamiar zmienić szefa ABW. "Teraz wydaje się niemożliwe kierowanie przez niego najważniejszą służbą bezpieczeństwa w kraju" - oceniał.
Macierewicz publicznie pytał wtedy także, kiedy minister sprawiedliwości zamierza rozpocząć postępowanie wobec prokuratora, który umorzył śledztwo ws. wycieku informacji. "Umorzenie tego śledztwa miało charakter daleko idącej nieprawidłowości" - stwierdził. (PAP)
ktl/ pz/ jra/