Ujawnienie setek tysięcy tajnych amerykańskich dokumentów dyplomatycznych przez Wikileaks za pośrednictwem mediów nie tylko szkodzi bezpieczeństwu USA, lecz także naraża na szwank bezpieczeństwo międzynarodowe - powiedziała sekretarz stanu Hillary Clinton.
W specjalnym oświadczeniu dla prasy Clinton podkreśliła w poniedziałek, że przekazanie tych materiałów mediom i ich publikacja "stwarza realne ryzyko" dla wielu ludzi.
Polemizowała przy tym z argumentami Wikileaks i mediów, które uzasadniały opublikowanie tajnych dokumentów względami interesu publicznego.
"Publikacja tych dokumentów nie służy dobru publicznemu. Nie ma nic odważnego ani godnego pochwały w sabotowaniu amerykańskiej polityki zagranicznej" - powiedziała.
Podkreśliła, że ujawniając m.in. przeznaczone dla Departamentu Stanu raporty dyplomatyczne ze stolic wielu krajów z negatywnymi opiniami o zagranicznych politykach, publikacja ta podważa zaufanie do USA i osłabia współpracę międzynarodową.
"Wszyscy na tym tracimy, kiedy niszczy się wzajemne zaufanie" - oświadczyła, wyjaśniając, że rząd każdego kraju musi mieć prawo do "prywatnych rozmów" na różne tematy. W imieniu amerykańskiego rządu wyraziła ubolewanie z powodu przecieków dokumentów, ale także ufność, że ten gigantyczny przeciek nie zepsuje stosunków USA z sojusznikami.
Podkreśliła też, że rząd USA "podejmuje energiczne działania" przeciwko osobom odpowiedzialnym za przeciek i ujawnienie tajnych materiałów.
Szefową dyplomacji zapytano, jak publikacja dokumentów dotyczących konfliktu z Iranem wpłynie na szanse pomyślnego jego rozwiązania.
"Nasze niepokoje związane z Iranem są bardzo uzasadnione" - odpowiedziała, dodając, że ujawnienie, iż Arabia Saudyjska naciskała na użycie siły wobec Iranu, "jest potwierdzeniem, że w oczach sąsiadów Iran stanowi bardzo poważne zagrożenie".
Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ az/ mc/