Prezydent Czech Vaclav Klaus w rozmowie z Czeskim Radiem wspominał w środę rok 1968 jako rok nadziei. Ale wraz z inwazją wojsk Układu Warszawskiego przyszedł szok; mówił, że "21 sierpnia był jak nagłe przebudzenie".
"To, że wszyscy mieliśmy wątpliwości, czy to może pójść dalej i jak będzie się rozwijało, jest oczywiste. Jednak nadzieja była. Jeżeli dziś ktoś chce to (rok 1968) zbagatelizować, jako nic nieznaczącą próbę, która stuprocentowo była skazana na porażkę, nie mogę się z tym zgodzić" - podkreślił prezydent Republiki Czeskiej.
Przywódca Czech twierdzi, że radziecka okupacja przyniosła też korzystne doświadczenia. "Nie uważam, abyśmy coś stracili, ale również coś zrozumieliśmy" - podkreślał. Według niego Czesi dzięki temu są bardziej wrażliwi na próby ograniczania wolności.
Wydarzenia 1968 roku - zwrócił uwagę Klaus - miały ogromny wpływ na jego pokolenie; "wyrosły nam skrzydła, aż nagle nastąpił wielki upadek".
Przypomniał, że przez swoje poglądy, jako ostry krytyk marksizmu i leninizmu, został wyrzucony z Akademii Nauk. Jego siostra 25 sierpnia spakowała walizki i przez Austrię wyemigrowała do Szwajcarii.
"Z 35 kolegów z gimnazjum wyemigrowało dziewięciu (...). Taka wówczas była frustracja" - dodał.
Michał Zabłocki (PAP)
zab/ mc/