Czeska Izba Poselska poparła w środę tzw. małą reformę emerytalną, która zakłada zmianę sposobu wyliczania emerytur, gwarantującą wyższe świadczenia osobom o wyższych zarobkach, oraz stopniowe podnoszenie wieku emerytalnego.
Przegłosowany przez niższą izbę parlamentu projekt centroprawicowej koalicji przewiduje coraz wyższy wiek przechodzenia na emeryturę kolejnych roczników zatrudnionych; obecni 40-latkowie przechodziliby na emeryturę po skończeniu 66 lat, a osoby urodzone w 1977 roku - 67 lat. Nie wyznaczono przy tym górnej granicy, do jakiej można podnosić wiek emerytalny.
Zmiany wieku emerytalnego objęłyby mężczyzn urodzonych po 1965 roku i kobiety - po 1955 roku, przewidują bowiem jego zrównanie dla wszystkich w 2041 roku. Wiek emerytalny wynosi obecnie 62 lata dla mężczyzn i od 57 do 61 lat dla kobiet - zależnie od liczby dzieci.
Nowy system naliczania emerytur ma z założenia bardziej sprawiedliwie rekompensować wkład płatnika w system emerytalny. Podniesie też podstawę, od której naliczane będą emerytury. Określanie wymiaru podstawy powiązane będzie z wysokością średniej pensji krajowej.
Nowelizacją ustawy emerytalnej zajmie się teraz Senat. Tam większość ma lewicowa opozycja, która w Izbie Poselskiej próbowała ją storpedować. Rząd liczy się z tym, że ustawa z Senatu wróci do izby niższej w celu ponownego omówienia zawartych w niej pomysłów.
Opracowujące szczegóły reformy ministerstwo pracy i spraw socjalnych twierdzi, że skorzysta na tym około 20 proc. emerytów, których świadczenia wzrosną o dwa punkty procentowe. Zdaniem opozycji wzrost świadczeń wyniesie ok. 7 punktów proc., ale dotyczył będzie tylko najbogatszych emerytów.
Świadczenia około jednej dziesiątej emerytów, pobierających najniższe świadczenia, nie zmienią się, a 70 proc. emerytów po reformie straci od 1 do 3 pkt proc. Szef resortu pracy Jaromir Drabek podkreśla, że stratę zrekompensuje im przewidziana w nowelizacji ustawy automatyczna waloryzacja świadczeń.
Powodem zmiany systemu emerytalnego było orzeczenie czeskiego Sądu Konstytucyjnego. W kwietniu 2010 roku zakwestionował on obecną metodę wyliczania emerytur, wskazując, że nie bierze ona pod uwagę wysokości rzeczywistych zarobków ubezpieczonego i jego wkładu w system emerytalny w okresie, gdy pracuje i opłaca składki. Według sądu system ten stawia solidarność społeczną ponad indywidualny wkład i w połączeniu z innymi elementami nie gwarantuje wystarczającego bezpieczeństwa materialnego na emeryturze.
Z Pragi Michał Zabłocki (PAP)
zab/ kar/