Czeski wicepremier ds. europejskich Alexander Vondra oświadczył w wywiadzie dla poniedziałkowego wydania dziennika "Hospodarzske Noviny", iż odrzucenie Traktatu Lizbońskiego przez Irlandię nie powinno mieć poważniejszych skutków politycznych.
"Nie uważam, by była to tragedia. Jest to przystopowanie w drodze, komplikacja. Potrafimy w Europie znajdować wspólne stanowiska i konsensus, udowadniamy to każdego miesiąca. Nie jest tak, że bez Lizbony nie potrafilibyśmy funkcjonować" - powiedział Vondra.
Poproszony o skomentowanie głoszonego przez eurosceptycznego czeskiego prezydenta Vaclava Klausa i część rządzącej Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS) poglądu, iż irlandzka odmowa czyni Traktat Lizboński niebyłym, Vondra odparł:
"Trudno wyobrazić sobie, by traktat zaczął obowiązywać od 1 stycznia 2009 roku. Uznaje się, że traktat muszą uchwalić wszystkie państwa członkowskie. Ja zaś nie mogę sobie wyobrazić, by Irlandia w ciągu kilku tygodni lub miesięcy dokonała jakiegoś zwrotu. Nie widzę jednak również powodów do wygłaszania jakichkolwiek dramatycznych wniosków, że coś jest martwe, że to koniec, że nic już nie będzie. W przyszłym tygodniu zbierzemy się na posiedzeniu Rady Europejskiej w Brukseli i będziemy dyskutować, co dalej".
Vondra dodał następnie: "W każdym razie trzeba szanować Irlandię. Nie może być tak, by głos Irlandczyków miał mniejszą wagę niż głos Francuzów lub Holendrów, którzy w roku 2005 w referendach odrzucili konstytucję europejską. Mam jednak wrażenie, że ze strony niektórych przedstawicieli UE pojawia się nacisk na przyspieszone dokończenie ratyfikacji".
Jak zaznaczył wicepremier, tego rodzaju presja może zniechęcić do ratyfikacji czeski Senat, który na razie przesłał Traktat Lizboński do zbadania Trybunałowi Konstytucyjnemu. (PAP)
dmi/ ap/ jbr/
int.
