Dalajlama, duchowy przywódca Tybetańczyków, zarzucił w czwartek Chinom brak zainteresowania dialogiem na temat Tybetu.
"To całkiem jasne: po prostu nie chcą z nami rozmawiać - podkreślił Dalajlama XIV podczas wizyty w Parlamencie Europejskim w Brukseli. - Wierzą, że problem w Tybecie mogą rozwiązać za pomocą ucisku i karabinów".
Dalajlama powiedział, że po marcowych niepokojach w Tybecie miał nadzieję, iż władze chińskie poważnie traktowały swą propozycję dialogu z jego osobistymi wysłannikami. "Myśleliśmy, że rząd chiński rozumie, jak poważna jest sytuacja. Ale moja wiara w chiński rząd słabnie coraz bardziej".
Tybetańczycy - podkreślił dalajlama - pragną jedynie "prawdziwej autonomii", a nie oderwania się od Chin. "Ale kierownictwo chińskie wciąż zarzuca nam, że jesteśmy separatystami" - powiedział.
Dalajlama przyznał, że są "wojowniczo nastawieni młodzi Tybetańczycy", którzy krytykują jego postawę i żądają pełnej niepodległości. "Ale oni także są obowiązani przestrzegać zasady niestosowania przemocy" - zaznaczył.
Dalajlama zapowiedział zorganizowanie spotkania z diasporą chińską, aby w ten sposób kontynuować dialog z Chinami. Czasu i miejsca takiego spotkania jeszcze nie określono.
Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Hans-Gert Poettering wyraził w imieniu tej instytucji poparcie dla prawa Tybetańczyków do zachowania w Chinach "tożsamości kulturowej i religijnej".
Pekin, protestujący przeciwko wszelkim kontaktom polityków z dalajlamą, odwołał planowany na 1 grudnia szczyt Chiny-UE, ponieważ prezydent Francji Nicolas Sarkozy ma się podczas najbliższego weekendu spotkać w Gdańsku z duchowym przywódcą Tybetańczyków. Okazją mają być obchody 25. rocznicy przyznania pokojowego Nobla Lechowi Wałęsie.
O swym planowanym spotkaniu z Sarkozym dalajlama powiedział w czwartek: "Poznałem już tę panią (Carlę Bruni), atrakcyjną małżonkę prezydenta. Teraz cieszę się na spotkanie z mężem". (PAP)
az/ ap/
3401 3591