Daniel S., skazany na 15 lat więzienia w sprawie zabójstwa 4-letniego Michałka, zeznając w czwartek w procesie matki chłopca, zaprzeczył, by brał udział w utopieniu dziecka lub widział to zdarzenie. Stwierdził, że jego wcześniejsze wyjaśnienia wymusiła policja i prokuratura.
Warszawski Sąd Okręgowy odczytał jego wyjaśnienia złożone m.in. w prokuraturze i sądzie. Wynika z nich, że Robert K., konkubent matki chłopca skazany za zabójstwo Michałka na 25 lat więzienia, namówił Daniela S., by poszedł razem z nim na spacer nad Wisłę. S. początkowo twierdził, że w trakcie tego spaceru jego kolega wrzucił dziecko do rzeki, później, że sam mu w tym pomagał.
W czwartek zaprzeczył tym wyjaśnieniom. Powiedział, że z kolegą i dzieckiem rozstał się wcześniej, w autobusie. Twierdzi, że resztę wyjaśnień wymusiła na nim biciem policja. Oświadczył też, że miał liczne obrażenia, ale nie powiedział o tym prokuratorowi, bo liczył "że jak powie prawdę przed sądem, będzie dobrze.
"Opis tego, jak doszło do utopienia dziecka, podałem na podstawie wizji lokalnej. Bałem się" - zaznaczył. Dodał, że taka wersja "rzekomo wychodziła z zeznań Roberta".
Przed warszawskim sądem okręgowym kontynuowany jest już trzeci proces matki Michałka. Kobieta oskarżona jest o nakłanianie do tej zbrodni i kierowanie nią. Odpowiada z wolnej stopy, grozi jej dożywocie. (PAP)
pru/ ktt/ itm/ 12:10 06/10/19