Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Dębski: najważniejszy wymiar twórczości Kilara to muzyka poważna

0
Podziel się:

Kompozytor Krzesimir Dębski o zmarłym w niedzielę Wojciechu Kilarze:

Kompozytor Krzesimir Dębski o zmarłym w niedzielę Wojciechu Kilarze:

"Pan Wojciech był w latach 60., 70. i jeszcze w 80. najpopularniejszym kompozytorem filmowym, napisał muzykę do ponad 140 filmów. I to były filmy o rozmaitym ciężarze gatunkowym. Świetnie czuł się przecież w filmach batalistycznych, historycznych, ale również w takich monumentalnych jak +Dziewiąte wrota+ czy epickich historiach jak +Pan Tadeusz+. Jest również autorem muzyki niezwykle błyskotliwej i dowcipnej jak muzyka do +Samych swoich+ czy do legendarnego filmu +Rejs+. Pisał muzykę do filmów Krzysztofa Zanussiego czy Romana Polańskiego.

Ale chyba najważniejszy wymiar jego twórczości to jako kompozytora muzyki poważnej. Tutaj też był wielostylistyczny - zaczynał dość mocno od awangardy, był m.in. obok Pendereckiego i Góreckiego przedstawicielem awangardy lat 60., 70. Potem wrócił do tradycji i zaczął szukać swojej specyficznej prostoty w muzyce. Jego ostatnie utwory to przede wszystkim kompozycje religijne. Nastąpił u niego zwrot do źródeł muzyki artystycznej, czyli do muzyki religijnej. Z materii bardzo skomplikowanej i nowoczesnej wracał do prostoty, do przeszłości, archaizował, czerpał z muzyki dawnej.

Napisał szereg utworów o charakterze oratoryjnym i religijnym z udziałem chórów. Fantastycznie i bardzo nowocześnie umiał nawiązać m.in. do muzyki góralskiej. Ma szereg fantastycznych utworów, które są znane na całym świecie np. +Krzesany+. Uważam, że ten wymiar twórczości Kilara jest ważniejszy, ponieważ to jest działanie na elity narodów. U nas w Polsce to są rzeczy stanowczo za mało znane, obecne wśród melomanów w filharmonii.

W ostatnich latach trochę zapomniano o Wojciechu Kilarze, wtedy kiedy może najbardziej potrzebował otuchy. Dystansował się od rzeczywistości i, jak to najwięksi twórcy, najwięcej wątpił w to, co zrobił i wtedy potrzebował otuchy, wyrazu uznania, ale tego chyba ostatnio nie było za dużo. Ostatni raz widziałem pana Wojciecha dwa lata temu i namawiałem go na wywiad dla Polish Music Center w Los Angeles. Przygotowywali dla niego jubileusz 80-lecia, chcieli go zaprosić do Stanów, miały być koncerty, ale już wtedy źle się czuł. Na wywiad jeszcze się zgodził, ale był przygnębiony, pesymistycznie nastawiony do życia.

Był bardzo skromnym, delikatnym człowiekiem i nie walczył o zamówienia, jak to teraz się dzieje, to twórcy się do niego zgłaszali. Miał bardzo dobrą, ustaloną markę. Tworzył najwięcej w Polsce, ale rzeczy, które zrobił w Stanach Zjednoczonych były głośne. Wśród fachowców, znawców i publiczności był bardzo ceniony. Pisał i działał dla zagranicznych twórców przebywając w Polsce.

Jako nastolatek pan Wojciech musiał wyjechać ze Lwowa i ukochał bardzo Katowice, podkreślał, że to jego ukochane miejsce i nigdy nie chciał się przeprowadzić, był wielkim patriotą śląskim. Pracował z muzykami właściwie tylko ze Śląska, tu nagrywał muzykę m.in. z Filharmonią Śląską. Ale Lwów cały czas tkwił w jego sercu. Kiedyś we Lwowie, z dziesięć lat temu, miał się odbyć koncert kompozytorski Wojciecha Kilara. Jechał pociągiem razem z orkiestrą, ale zniknął w Przemyślu przed granicą. Wysiadł z pociągu i uciekł, nie chciał, bał się tej konfrontacji ze swoim miastem". (PAP)

kos/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)