Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Dolnośląskie: Nie zapiął pasów, kradł prąd, uprawiał konopie - stanie przed sądem

0
Podziel się:

Przed sądem stanie 33-latek, który uprawiał
konopie indyjskie na strychu domu we wsi Bogdaszowice
(Dolnośląskie). "Wpadł" przypadkowo - został zatrzymany do
kontroli za jazdę bez zapiętych pasów. Okazało się, że ma
narkotyki. W jego domu policjanci odkryli plantację konopi, a
biegli stwierdzili, że - aby polepszyć uprawę - kradł prąd w
gigantycznych ilościach.

Przed sądem stanie 33-latek, który uprawiał konopie indyjskie na strychu domu we wsi Bogdaszowice (Dolnośląskie). "Wpadł" przypadkowo - został zatrzymany do kontroli za jazdę bez zapiętych pasów. Okazało się, że ma narkotyki. W jego domu policjanci odkryli plantację konopi, a biegli stwierdzili, że - aby polepszyć uprawę - kradł prąd w gigantycznych ilościach.

Sprawa wyszła na jaw przypadkiem, gdy 8 lutego policjanci patrolujący autostradę A-4 zatrzymali do kontroli kierowcę, który nie miał zapiętych pasów. Okazał się nim 33-letni Robert K., na stałe zameldowany w Gliwicach. W czasie kontroli auta znaleziono ponad 1,5 kilograma marihuany przygotowanej do sprzedaży oraz wagę.

"Mimo że mężczyzna twierdził, że nie ma nic wspólnego z Dolnym Śląskiem, to jeden z funkcjonariuszy skojarzył go z Bogdaszowicami i rzeczywiście okazało się, że mężczyzna mieszka tam u swojej matki. Przeszukano dom i na jego strychu ujawniono nielegalną uprawę" - powiedziała w środę PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy Liliana Łukasiewicz.

Policjanci odkryli ok. 140 roślin, oświetlanych przez dziesiątki mocnych żarówek. W celu utrzymania hodowli oraz przyspieszenia wegetacji rośliny były poprzez specjalną instalację ogrzewane, zraszane i wentylowane. A wszystko zasilane było kradzionym prądem. W domu znaleziono także kolejne 2 kg marihuany.

"Aby stworzyć odpowiednie warunki do wegetacji roślin mężczyzna ogrzewał je i naświetlał przy pomocy urządzeń, które zasilał nielegalnie przyłączając się do sieci" - relacjonowała prokurator.

Ustalono, że przyłącze było prowizoryczne i wykonane z pominięciem jakichkolwiek zasad bezpieczeństwa, a wszystkie urządzenia pobierające w ten sposób prąd wykorzystywały energię o mocy wystarczającej do zasilania całej wsi. Zdaniem biegłych w każdej chwili istniała groźba pożaru.

Z tego powodu 33-latkowi zarzucono m.in. sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w postaci pożaru zagrażającego mieszkańcom tego i sąsiedniego budynku.

Robert K., z zawodu kucharz, przyznał się do winy i zeznał, że wykorzystywał marihuanę na własne potrzeby. Wyjaśnił, że konopie uprawiał od czerwca 2005 roku, a wcześniej długo przygotowywał się do założenia uprawy i w tym celu czytał fachową literaturę. Mężczyźnie grozi od 3 do 15 lat więzienia. (PAP)

msj/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)