Ok. półtora tysiąca osób przeszło w środę ulicami Świdnicy (Dolnośląskie) w marszu milczenia - proteście przeciwko zabójstwu 17-letniej Ewy. Wcześniej uczniowie i znajomi nastolatki wzięli udział w mszy w intencji dziewczyny.
Pod katedrą i w jej wnętrzu zgromadziło się wielu licealistów, głównie z II Liceum Ogólnokształcącego, do którego chodziła nastolatka. Ksiądz w homilii, przypominając tren Jana Kochanowskiego o śmierci ukochanej córki, mówił, jak wielka pustka panuje w domu, gdy ginie dziecko.
W mszy wziął udział ojciec Ewy. Matka i dwoje rodzeństwa pozostali w domu - są w bardzo złej formie psychicznej. Później w rozmowie z dziennikarzami ojciec ofiary próbował opowiadać o tragedii, jaka spotkała jego rodzinę.
Tuż po mszy świdniczanie przeszli ulicami miasta w marszu milczenia. Licealiści, ubrani na czarno z przypiętymi do ubrań białymi kwiatkami, nieśli transparenty: "Chcemy żyć", "Nie odbieraj życia innym - to największy skarb", "Mamy prawo do życia".
W tym samym czasie świdnicka prokuratura przesłuchiwała 21- letniego mieszkańca miasta. Mężczyzna usłyszał zarzut już zabójstwa i zgwałcenia 17-latki. Podejrzany przyznał się do zarzutów i złożył wyjaśnienia. Teraz grozi mu dożywocie.
Marek Rusin, prokurator z prokuratury rejonowej w Świdnicy, nie chciał mówić o motywach zbrodni. Nie chciał też ujawnić, czy zabójca znał wcześniej swoją ofiarę. Powiedział jedynie, że jeszcze w środę prokuratura wystąpi do sądu z wnioskiem o areszt dla 21-latka. Przyznał też, że dziewczyna została uduszona.
Ciało 17-letniej Ewy odnalazła w niedzielę najbliższa rodzina w okolicach nasypu kolejowego w Świdnicy. Prawdopodobnie dziewczyna wybrała się w sobotę w odwiedziny do ciotki lub babci. Gdy nie dotarła na miejsce, zaniepokojona rodzina rozpoczęła poszukiwania.(PAP)
umw/ wkr/ gma/