Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Dolnośląskie: Z powodu nieobecności oskarżonych nie rozpoczął się proces w tzw. aferze salezjańskiej

0
Podziel się:

Z powodu nieobecności w sądzie dwojga spośród
22 osób oskarżonych o wyłudzenia kredytów bankowych, w środę nie
odczytano aktu oskarżenia i tym samym nie rozpoczął się proces w
tym wątku tzw. afery salezjańskiej. Proces toczy się przed Sądem
Rejonowym w Lubinie (Dolnośląskie)

Z powodu nieobecności w sądzie dwojga spośród 22 osób oskarżonych o wyłudzenia kredytów bankowych, w środę nie odczytano aktu oskarżenia i tym samym nie rozpoczął się proces w tym wątku tzw. afery salezjańskiej. Proces toczy się przed Sądem Rejonowym w Lubinie (Dolnośląskie)

Sędzia Marcin Frankowicz poinformował na rozprawie, że poszkodowany bank nie sprzeciwił się warunkowemu umorzeniu postępowania, o co wnioskowali oskarżeni. Zgody na to nie wyraziła jednak prokuratura.

"Z uwagi na charakter tych czynów oraz zagrożenie przewidywane przez prawo - nawet do 10 lat pozbawieni wolności, konieczne jest przeprowadzenie postępowania przed sądem" - powiedziała prokurator Iwona Sarna. W rozmowie z PAP wyjaśniła, że w przypadku niektórych oskarżonych w tej sprawie, chodzi o wyłudzenie mienia o znacznej wartości.

Prokuratura zarzuca oskarżonym wzięcie kredytów, na podstawie fałszywych zaświadczeń o zarobkach i miejscach zatrudnienia. Wysokość kredytów walutowych udzielanych im przez Kredyt Bank to najczęściej od 70 do 100 tys. zł; byli jednak i tacy, którzy otrzymali 250 - 300 tys. zł.

Według prokuratury pożyczki zostały wyłudzone przez prywatne osoby w latach 2000-2001. W sumie indywidualnych kredytobiorców było ponad stu. Łącznie kwota wszystkich pożyczek jakie otrzymali, sięgnęła 16 mln zł. W pierwszym procesie dotyczącym analogicznej sprawy, przed sądem w Legnicy odpowiada 11 osób.

Oskarżeni utrzymują, że brali pożyczki za namową księży, przede wszystkim Ryszarda M., byłego szefa Fundacji im. Św. Jana Bosko w Lubinie. Kredyty miały wesprzeć budowę kościoła oraz działalność gimnazjum prowadzonego przez Salezjan.

Oskarżeni twierdzą, że mimo, iż to oni figurowali jako kredytobiorcy, to prawdziwym beneficjentem pożyczek był ksiądz M. On też miał organizować cały proceder. Obiecywał, że to Salezjanie spłacą kredyty. Tak było, jednak tylko przez pewien okres. Po jakimś czasie do pożyczkobiorców zaczęły przychodzić zawiadomienia, że raty nie są regulowane. Wówczas wybuchła afera, wyszła bowiem na jaw skala zjawiska.

Kiedy zaległości prywatnych pożyczkobiorców wobec Kredyt Banku zaczął odzyskiwać komornik, zaczęli oni walczyć o to, by to salezjanie przejęli długi. Stało się tak w końcu 2004 roku. Salezjanie podpisali wtedy umowę z bankiem i spłacili długi ostatecznie regulując zobowiązania prywatnych pożyczkobiorców. Jednak problemy tych osób nie skończyły się wraz ze spłatą ich zobowiązań przez salezjan. Prokuratura prowadząca postępowania w "aferze salezjańskiej" uważa, że prywatni pożyczkobiorcy są winni wyłudzeń kredytów.

Wrocławska prokuratura od 2001 roku bada sprawę nieprawidłowości przy udzielaniu kredytów salezjanom. W głównym wątku sprawy, podejrzanych jest kilkanaście osób, w tym księża, biznesmeni i były dyrektor banku. Główny podejrzany, ksiądz Ryszard M. przyznał się do winy. Chodzi m.in. o udzielenie przez bank przedstawicielom salezjan 65 pożyczek lombardowych na łączną kwotę 418 mln zł; z tego 20 kredytów nie spłacono, brakuje 133 mln zł.(PAP)

msj/ jer/ malk/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)