Na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy od miesięcy rośnie napięcie wokół sprawy palestyńskich więźniów przetrzymywanych w izraelskich więzieniach. W środę, obchodząc Dzień Więźniów, Palestyńczycy uwagę skupili na głodującym od 280 dni więźniu Samerze Issawim.
"Pozdrowienia dla wszystkich bez wyjątku. Wzywam szlachetnych ludzi naszego arabskiego i muzułmańskiego narodu, jak również wszystkich wolnych ludzi świata, by sprawili, że 17 kwietnia 2013 r. stanie się na całym świecie dniem gniewu i solidarności z palestyńskimi więźniami" - napisał w liście Samer Issawi.
Mimo jego wezwania, Dzień Więźniów mijał spokojnie, a incydenty między Palestyńczykami a izraelską armią były raczej nieliczne.
W środę na głównym placu w Ramallah zebrało się zaledwie kilkaset osób. "W poprzednich latach tysiące ludzi wychodziły na ulicę. Ale ludzie są zmęczeni ciągłym protestowaniem. To nic nie zmienia; ich synowie, bracia, mężowie nadal są w więzieniach" - powiedział PAP taksówkarz w Ramallah, Muhammed Abu Rami.
"Poza tym - mówił dalej mężczyzna - rosną koszty życia, a sytuacja gospodarcza na Zachodnim Brzegu jest trudna, szczególnie dla tych, którzy mają kogoś w więzieniach, bo to zawsze jedna osoba mniej do pracy". Zaznaczył, że sam nie wybiera się na plac, bo musi pracować.
Od początku izraelskiej okupacji palestyńskich terytoriów w 1967 r. ok. 700 tys. Palestyńczyków (20 proc. całej populacji) trafiło do izraelskich więzień. Obecnie w Izraelu przetrzymywanych jest około 4 700 Palestyńczyków, w tym 236 dzieci; co roku ok. 700 nieletnich jest sądzonych w izraelskich sądach wojskowych. "Złe traktowanie palestyńskich dzieci w izraelskich więzieniach jest powszechne, systematyczne i zinstytucjonalizowane" - napisano w raporcie UNICEF-u opublikowanym w marcu.
Na sprawę palestyńskich więźniów zwróciły uwagę długoterminowe strajki głodowe osadzonych w tzw. areszcie administracyjnym, czyli bez prawa do procesu i bez formalnych zarzutów. Areszt administracyjny może być odnawiany co sześć miesięcy; najdłuższy trwał osiem lat.
Kolejne protesty, w tym masowy strajk głodowy, zmusiły Izrael do obiecania poprawy warunków w więzieniach. Dziś w areszcie administracyjnym przetrzymywanych jest 168 Palestyńczyków, w tym ośmiu członków palestyńskiego parlamentu.
Na chwilę sprawa więźniów ucichła, ale powróciła w tym roku wraz ze śmiercią dwóch osadzonych. Jeden z nich Arafat Dżaradat zmarł - według strony palestyńskiej - z powodu tortur, czemu Izrael zaprzecza. Drugi - Majsara Abu Hamdije zmarł na raka; Palestyńczycy oskarżyli Izrael o odmówienie mu odpowiedniej opieki medycznej. Śmierć tych dwóch więźniów wywołała falę protestów na Zachodnim Brzegu.
Obecnie dyskusję na temat sytuacji więźniów dominuje sprawa stanu zdrowia Samera Issawiego. Aresztowany w 2002 r. i skazany na 30 lat, został zwolniony w październiku 2011 r. w ramach wymiany palestyńskich więźniów za izraelskiego żołnierza przetrzymywanego w Gazie Gilada Szalita.
W lipcu ub. r. został ponownie aresztowany za naruszenie warunków zwolnienia, które zakazywały mu wyjeżdżania poza Jerozolimę. Został złapany w wiosce na obrzeżach Jerozolimy i osadzony z powrotem w więzieniu. Od sierpnia nie przyjmuje stałych pokarmów, jest na kroplówce z witaminami i glukozą. Stracił 40 kg. W środę trzy tysiące palestyńskich więźniów odmówiło posiłków w geście solidarności z Issawim.
Izraelscy negocjatorzy próbowali go przekonać, by zakończył protest w zamian za obietnicę deportacji: najpierw proponowano mu Gazę, następnie kraje europejskie. Palestyńskie organizacje praw człowieka oskarżają Izrael o łamanie IV Konwekcji Genewskiej przez przymusowe deportacje więźniów i przetrzymywanie ich w Izraelu, poza terytorium okupowanym.
Główny palestyński negocjator Saeb Erekat ostrzegł w liście do szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton, że Palestyńczycy "uważnie śledzą" losy Issawiego. "Sytuacja jest wybuchowa i jeśli cokolwiek mu się stanie, bez wątpienia doprowadzi to do wybuchu przemocy, która sprawi, że jakikolwiek proces polityczny będzie mało prawdopodobny" - napisał Erekat.
Z Ramallah Ala Qandil (PAP)
aqa/ cyk/ ro/