Demonstranci w Kairze zaatakowali w poniedziałek siedzibę Bractwa Muzułmańskiego, z którego wywodzi się egipski prezydent Mohammed Mursi. Według źródeł bezpieczeństwa w kilkugodzinnych walkach wokół budynku zginęło co najmniej siedem osób.
Walki w pobliżu kilkupiętrowego budynku we wschodnim Kairze wybuchły po zmroku w niedzielę, kiedy odbyły się wielkie demonstracje przeciwko Mursiemu. Znajdujący się wewnątrz strażnicy odpowiedzieli ogniem, gdy młodzi ludzie zaczęli obrzucać siedzibę koktajlami Mołotowa i kamieniami. Biuro Bractwa było plądrowane.
Wszystkie ofiary tych walk zginęły zapewne poza silnie ufortyfikowanym budynkiem, ponieważ członków Bractwa ewakuowano jeszcze przed atakiem - podały źródła medyczne i bezpieczeństwa. Jest również ponad 100 rannych.
Młodzi ludzie obrzucali budynek koktajlami Mołotowa i kamieniami. W telewizyjnych relacjach z wydarzenia widać było powiewającą z balkonu egipską flagę. Niektórzy demonstranci wynosili z budynku meble, inne elementy wyposażenia i dokumenty. Siedziba została też częściowo podpalona.
Zgromadzeni w pobliżu demonstranci skandowali hasła wymierzone w Mursiego i Bractwo, przy dźwiękach patriotycznej muzyki.
W poniedziałek egipska opozycja dała Mursiemu czas do godz. 17 we wtorek na ustąpienie z urzędu. W przeciwnym razie zagroziła kampanią społecznego obywatelstwa.
Rzecznik Bractwa oświadczył, że za przemoc odpowiadają bandyci i będzie domagał się odpowiedzi od policji, która nie zagwarantowała bezpieczeństwa.
Źródła w służbach bezpieczeństwa szacują, że w sumie bilans ofiar starć przeciwników i zwolenników Mursiego w całym kraju wyniósł od niedzieli 16; prawie 800 ludzi odniosło obrażenia.
Tłum na stołecznym placu Tahrir był w niedzielę najliczniejszy od rewolucji z 2011 roku, która obaliła Hosniego Mubaraka. (PAP)
ksaj/ ro/
14114548 14114390