Zdaniem Rafała Trzaskowskiego z Centrum Europejskiego Natolin, francuski prezydent Nicolas Sarkozy, składając wizytę w Polsce, podkreślił wspólnotę polsko-francuskich interesów i znaczenie Polski w UE.
"Moim zdaniem, Sarkozy chciał przekazać sygnał: +Mamy wspólne interesy i nie pozwolimy na to, żeby tak ważny kraj jak Polska, był w UE izolowany+" - powiedział PAP Trzaskowski.
Sarkozy złożył w czwartek jednodniową wizytę w Polsce - na tydzień przed unijnym szczytem w Brukseli, podczas którego ma zostać przyjęty mandat na Konferencję Międzyrządową. Konferencja ma przygotować projekt nowego traktatu UE. Polska domaga się wpisania do mandatu kwestii systemu głosowania w Radzie UE.
Po rozmowach z prezydentem Lechem Kaczyńskim, Sarkozy powiedział, że lepiej rozumie polskie stanowisko przed szczytem UE. Wyraził przy tym nadzieję, że "przy odrobinie kompromisu z obu stron" będzie można "wyciągnąć UE z tego marazmu".
Trzaskowski przypomniał, że Sarkozy przed wizytą zapowiadał, że choć przyjedzie wysłuchać argumentów Polski, to nie do końca ze wszystkimi się zgadza. Dlatego - wyjaśniał ekspert - przed szczytem w Brukseli "trudno było się spodziewać jakichś konkretnych ustaleń".
"Chodziło przede wszystkim o to, by przełamać pierwsze lody i lepiej się poznać. Sarkozy przyjechał, by zatrzeć nienajlepsze wrażenie, jakie wywarł na Polakach jego poprzednik Jacques Chirac. I żeby pokazać, że jest bardzo wiele punktów wspólnych między Polską a Francją jeśli chodzi o Unię Europejska" - uważa.
Według eksperta, francuski prezydent chciał również pokazać polskim partnerom, że nikt w Unii nie chce niczego załatwiać ponad ich głowami.
"Wydaje mi się, że wszyscy nasi partnerzy (w UE) zdali sobie sprawę z tego, że albo będą rozmawiać z tym rządem poważnie, traktować go po partnersku, albo nic nie załatwią. I Sarkozy po to tu przyjechał, żeby pokazać to samo: +Możemy się różnić, ale traktujemy się po partnersku+" - ocenił Trzaskowski.
Dlatego - jak tłumaczył - nie wyobraża sobie sytuacji, w której "jedno czy dwa państwa - w tym przypadku Polska i Czechy - mówią: +To jest problem. To nas boli+, a reszta państw UE mówi: +A my o tym nawet nie będziemy rozmawiać+".
Tymczasem w przesłanym w czwartek po południu krajom członkowskim projekcie mandatu, jaki przyszłotygodniowy szczyt europejski w Brukseli ma udzielić na negocjacje nowego traktatu UE, nie wspomina się ani słowem o zmianach w systemie głosowania, do których nawołuje Polska.
"To jest normalna gra dyplomatyczna. Niemcy próbują testować. Próbują sprawdzić, na ile zadziała takie popychanie pod ścianę" - powiedział Trzaskowski. Dodał, że ewentualny brak w mandacie problemu podnoszonego przez Polskę świadczyłby o "niepoważnym traktowaniu".
Dopytywany, jakie - według niego - są szanse na przekonanie przez Polskę unijnych partnerów do systemu pierwiastkowego odparł: "Oceniłbym, te szanse jako znośne. Wydaje się, że nie jest bardzo źle".(PAP)
agt/ par/ mag/