Minister spraw zagranicznych Estonii Urmas Paet zarzucił we wtorek Rosji, że próbuje odwrócić uwagę od swych problemów wewnętrznych poprzez krytykę bałtyckiego sąsiada za sprawę radzieckiego pomnika.
Minister nazywa "bezpodstawnymi" oskarżenia Moskwy pod adresem Tallina.
W połowie lutego estoński parlament przyjął ustawę o "likwidacji zakazanych budowli", czyli takich, które gloryfikują 50-letnią sowiecką okupację Estonii.
Na mocy ustawy ma zostać zdemontowany stojący w centrum stolicy Estonii dwumetrowy pomnik z brązu poświęcony żołnierzom radzieckim, którzy zginęli w czasie drugiej wojny światowej.
Decyzja Estonii wywołała falę ostrych protestów ze strony rosyjskich władz, w tym ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa, który przyjęcie ustawy o pomnikach nazwał "bluźnierczym aktem, sprzecznym z wszelkimi wartościami".
Szef estońskiej dyplomacji powiedział, że rosyjska reakcja na sprawę pomnika w Tallinie jest przesadzona. Przypomniał, że w rosyjskim Stawropolu zdemontowano 30-metrowy pomnik poświęcony uczestnikom drugiej wojny światowej, by zwolnić miejsce na komercyjną budowlę.
"To tyle co się tyczy troski Rosji o pomniki" - zauważył minister Paet, podkreślając, że Estonii zależy na dobrych stosunkach z Rosją, która powinna przejawić "dobrą wolę".
Pomnik żołnierzy radzieckich w Tallinie jest od dawna punktem zapalnym między Estończykami, traktującymi go jako symbol 50 lat okupacji sowieckiej, a rosyjską mniejszością, która stanowi prawie 30 procent ludności Estonii, liczącej ok. 1,3 mln.
Prezydent Estonii Toomas Hendrik Ilves zapowiedział zawetowanie ustawy. Zwrócił uwagę, że część polityków postanowiła wykorzystać ten kontrowersyjny temat w kampanii przed przewidzianymi na 4 marca wyborami parlamentarnymi. (PAP)
mmp/ mc/ 5874 arch.
