Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

"Fakt" zapowiada konsekwencje wobec winnych zaniedbania w sprawie betanek

0
Podziel się:

Redakcja "Faktu" zapowiada, że wyciągnie
konsekwencje wobec "winnych zaniedbania" w sprawie listu
wskazującego, że byłe betanki przebywające w Kazimierzu Dolnym
zamierzają popełnić samobójstwo. "Fakt" opublikował w czwartek
przeprosiny w sprawie opublikowania fałszywego listu.

Redakcja "Faktu" zapowiada, że wyciągnie konsekwencje wobec "winnych zaniedbania" w sprawie listu wskazującego, że byłe betanki przebywające w Kazimierzu Dolnym zamierzają popełnić samobójstwo. "Fakt" opublikował w czwartek przeprosiny w sprawie opublikowania fałszywego listu.

Redaktor naczelny tabloidu Grzegorz Jankowski powiedział PAP, że na razie nie wie, kto jest "winny temu zaniedbaniu". "Nie powiem tego, dopóki nie skończymy postępowania wyjaśniającego" - powiedział Jankowski.

"Nic więcej poza tym co jest w dzisiejszym oświadczeniu nie będę mówił" - oświadczył, pytany jak doszło do opublikowania listu oraz w jaki sposób list powstał.

W czwartkowym oświadczeniu, zamieszczonym na 11 stronie dziennika, redakcja napisała m.in., że popełniła błąd, a opublikowane przez sobotni "Fakt" informacje w sprawie groźby samobójstwa betanek "okazały się nieprawdziwe". Redakcja podkreśla też, że zawsze sprawdza swoje informacje i stara się dochować należytej staranności, ale "każdemu może się zdarzyć pomyłka".

"Przepraszamy i prosimy Was, Czytelnicy, o wyrozumiałość. Teraz jeszcze bardziej zaostrzymy procedury weryfikujące każdy materiał (...) Czujemy ogromną odpowiedzialność za to, co codziennie publikujemy. I tak samo jest w tej sprawie" - napisano.

W sobotę "Fakt" opublikował odręcznie napisany list rzekomo napisany przez jedną ze zbuntowanych zakonnic, które przebywają w klasztorze w Kazimierzu Dolnym. Miała ona napisać do matki: "Mamo, nasz czas wypełnił się, nadeszła chwila próby, przejścia z ciemności do światła, z zamknięcia na wolność. Na zawsze twoja Ania". List nosił datę 10 czerwca tego roku.

Publikacja zainteresowała lubelską prokuraturę, która wszczęła śledztwo dotyczące ewentualnego podżegania do samobójstwa byłych betanek. W środę przesłuchano w tej sprawie zastępcę redaktora naczelnego "Faktu", który powiedział, że redakcja została wprowadzona w błąd.

"Redaktor przyznał, że list jest nieprawdziwy, zdjęcie jest nieprawdziwe i tak naprawdę cała informacja o zagrożeniu bezpieczeństwa kobiet, które przebywają w klasztorze jest nieprawdziwa" - powiedział po środowym przesłuchaniu z-ca szefa Prokuratury Okręgowej w Lublinie Marek Woźniak.

Jak podał, "Fakt" twierdzi, że w sprawie listu betanek dysponował relacją jednego ze współpracowników z terenu województwa lubelskiego, który przekazał im zdjęcie listu i zdjęcie rzekomej matki byłej zakonnicy. Tekst został jedynie zredagowany w redakcji, natomiast nie został w sposób właściwy zweryfikowany - zeznał redaktor.

Zeznania, które uspokoiły prokuraturę, złożył ojciec jednej z kobiet z klasztoru, który tam często bywa i nie widzi nic niepokojącego w zachowaniu byłych betanek. Prokuratura domaga się od "Faktu" wydania fotografii opublikowanego listu, aby mogła go sama zweryfikować.

O nieprawdziwych i wymyślonych historiach w tabloidach pisał w ubiegłym roku branżowy miesięcznik "Press". Pismo wskazało liczne przykłady takich tematów, m.in. serię artykułów na temat wieloryba, który miał płynąć w górę Wisły.

Z kolei Rada Etyki Mediów w swoim raporcie za 2006 r. wskazała, że jednym z najbardziej bulwersujących zjawisk w mediach było m.in. "kreowanie medialnej rzeczywistości". Jako przykłady tego rodzaju zachowań REM wskazała m.in. artykuł "Faktu", w którym mieszkańcy Bracholina (woj. wielkopolskie) przeczytali pewnego dnia, że "na czworakach, jak zwierzęta, chłepcą wodę z jeziora. A to dlatego, że jest nim prawie czysty spirytus".

Tekst w tabloidzie zilustrowany był m.in. zdjęciami miejscowych, którzy wiadrami nabierają trunek z jeziora, lub na kolanach, razem z psem, piją prosto ze zbiornika. Jak wyjaśnia REM, rzeczywiście zdarzyło się, że tamtejsza gorzelnia wrzuciła do jeziora ścieki, ale szybko je usunięto i nikt się z tego powodu nie upił. Mieszkańcy wyjaśniali zaś, że dawali się fotografować reporterowi "Faktu" "bo dziennikarz płacił za jedno zdjęcie po 50, a nawet 70 zł. "Wszystko miał przygotowane, nawet wiadra. Tłumaczył, że robi taki śmieszny film o przyrodzie" - relacjonowała REM.

Klasztor w Kazimierzu Dolnym okupuje kilkadziesiąt zbuntowanych byłych betanek. Wobec większości z nich sąd orzekł już eksmisję. Nie wiadomo, kiedy może do niej dojść. Na wniosek zgromadzenia zbuntowanym zakonnicom w Kazimierzu odcięto prąd i gaz.

Konflikt wśród betanek trwa ponad dwa lata. Władze zgromadzenia uznały, że poprzednia przełożona generalna Jadwiga Ligocka przyjmowała do zakonu nieodpowiednie kobiety, podejmowała decyzje z pominięciem zasad obowiązujących w zakonie, kierowała się "prywatnymi objawieniami", które nie były zgodne z nauczaniem Kościoła. W sierpniu 2005 r. mianowano nową przełożoną - siostrę Barbarę Robak. Ligocka i część sióstr nie podporządkowały się decyzji Watykanu i zamknęły się w kazimierskim klasztorze. (PAP)

js/ malk/ mhr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)