Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Francja: Awantura o angielski na wyższych uczelniach

0
Podziel się:

We Francji wybuchł niekończący się spór o artykuł 2. nowej ustawy o
szkolnictwie wyższym, ułatwiający wprowadzenie angielskiego jako języka wykładów uniwersyteckich w
celu zwiększenia atrakcyjności francuskich uczelni dla zagranicznych studentów.

We Francji wybuchł niekończący się spór o artykuł 2. nowej ustawy o szkolnictwie wyższym, ułatwiający wprowadzenie angielskiego jako języka wykładów uniwersyteckich w celu zwiększenia atrakcyjności francuskich uczelni dla zagranicznych studentów.

Ostatnio deputowani rządzących socjalistów, opozycyjnej chadeckiej Unii na rzecz Ruchu Ludowego (UMP) oraz komuniści i lewacy połączyli siły, aby przeciwstawić się anglosaskiej inwazji językowej i bronić suwerenności i tożsamości Francji.

21 marca członkowie szacownej Akademii Francuskiej wskazali na niebezpieczeństwo prowadzenia wykładów po angielsku, niosące z sobą "promocję marginalizacji języka francuskiego". Zwrócili się do parlamentu z wnioskiem o odrzucenie tego artykułu ustawy wniesionej przez socjalistyczną minister szkolnictwa wyższego Genevieve Fioraso. Od tej pory sporna kwestia znalazła się w rękach deputowanych.

W nocy z wtorku na środę komisja ds. kultury badająca tekst ustawy pominęła 59 pozostałych artykułów, z przejęciem skupiając uwagę na kontrowersyjnym artykule ustawy Fioraso - pisze "Le Figaro".

Liczni deputowani, poczynając od parlamentarzystów UMP, poprzez wspieranego przez 40 posłów socjalistę Pourię Amirshahiego aż po komunistkę Marie-George Buffet, domagali się usunięcia lub zmiany tego artykułu. Bezskutecznie, co jak pisze francuski konserwatywny dziennik, jest "złą wiadomością dla frankofonów".

Daniel Fasquelle z opozycyjnej UMP, profesor prawa, nie zawahał się nazwać artykułu 2. "kapitulacją". Ustawa według niego jedynie przyspieszy "całkowitą utratę kontroli na niektórych polach technicznych i naukowych", bowiem francuski całkiem ustąpi tam angielskiemu.

"Obrona języka francuskiego to obrona wielojęzyczności i wielokulturowości. Jak można udawać, że broni się wyjątkowości kulturowej i jednocześnie proponować wykłady po angielsku!" - argumentował Fasquelle, cytując jednego z najwybitniejszych współczesnych intelektualistów francuskich, filozofa Michela Serresa, który ostrzegł przed niebezpieczeństwem przechodzenia z jednego języka na drugi, grożące powolnym przekształceniem się tego pierwszego z języka żywego, w martwy. Serres, profesor Uniwersytetu Stanforda w Palo Alto w Kalifornii, powiedział: "Język zanika, kiedy nie można w nim wszystkiego powiedzieć. Staje się wirtualnie martwy".

Według Fasquelle'a prowadzi to w rezultacie do "utraty suwerenności".

W opinii Claude'a Hagege'a, wykładowcy słynnego College de France, poligloty i znawcy dziejów Europy, wprowadzanie wykładowego języka angielskiego to "impuls autodestrukcyjny" i "plan samobójczy".

Wykłady po angielsku już są prowadzone przez część tzw. wielkich szkół (grandes ecoles) - prestiżowych państwowych i prywatnych uczelni o różnorakim profilu - od technicznego po humanistyczno-społeczny. W licznych szkołach biznesowych od jednej czwartej do jednej trzeciej wszystkich wykładów prowadzona jest w języku angielskim. Oznacza to, że powszechnie łamane są obecnie przepisy, dopuszczające używanie obcego języka na uczelniach tylko przy okazji kursów językowych, albo gdy wykładowca jest obcokrajowcem.

"Ustawa otwiera drogę do straszliwego ujednolicenia planety" - powiedział telewizji France24 Amirshahi. Dla frankofonów jest to "najgorsze upokorzenie" - dodał.

Minister Fioraso, która swego czasu nauczała angielskiego i ekonomii, uważa, że nie można już dłużej stawiać tamy stosowaniu angielskiego na uczelniach wyższych, ponieważ kraj musi rywalizować o najlepszych studentów, z których wielu przyjeżdża z krajów anglojęzycznych.

"Indie mają miliard mieszkańców, w tym 60 mln specjalistów komputerowych, a my (na francuskich uniwersytetach) - jedynie 3 tys. studentów z Indii" - mówiła niedawno. Zakrawa to według niej na żałosną śmieszność.

Swoim autorytetem poparło minister dwoje francuskich noblistów, wirusolog Francoise Barre-Sinoussi, jedna z odkrywców wirusa HIV, i fizyk Serge Haroche, prowadzący badania z zakresu mechaniki kwantowej. W zeszłym tygodniu na łamach "Le Monde" twierdzili, że ustawa "promuje pozycję Francji w świecie, zwiększa atrakcyjność kraju".

Ale Amirshahi wątpi, by ustawa zaowocowała większym napływem międzynarodowych studentów na francuskie uczelnie; według niego "powołaniem Francji nie jest zostanie celem pielgrzymek w celu uczenia się w języku angielskim".

Przywołał w tym kontekście "hegemonię anglosaskiego neoliberalizmu" i podał jako przykład prestiżową paryską Wyższą Szkołę Handlu (HEC), w której ekonomia wykładana jest po angielsku. Według niego nie potrzeby, aby wykłady po angielsku wprowadzać ustawami.

Deputowany UMP Benoist Apparu apelował do rozsądku. Zwrócił uwagę, że "część nauczania prowadzona jest w ramach umów z uczelniami zagranicznymi", a studentów z Brazylii, Indii i Chin nie przyciągnie się do Francji, "wymagając od nich posługiwania się francuskim".

Deputowani koniec końców dopisali poprawkę wymagającą, by zagraniczni studenci uczyli się francuskiego. Zdaniem krytyków ustawy - wątła to przeciwwaga wobec skutków, jakie pociągnie za sobą przyjęcie artykułu 2.

Kolejny etap głosowań nad ustawą spodziewany jest w środę 22 maja. (PAP)

klm/ kot/

int.

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)