*Średniowieczne miasto papieży, francuski Awinion, zamienia się w lipcu za sprawą festiwalu teatralnego w mekkę wielbicieli teatru z całej Francji i Europy. "Gdzie indziej istnieje takie +mikropaństwo+ teatru, gdzie zanurzasz się w innym świecie i spotykasz na każdym rogu ulicy reżyserów i aktorów?" - pytają spotkani w ten weekend przez dziennikarza PAP uczestnicy festiwalu. *
Rozpoczęty 7 lipca trzytygodniowy festiwal odbywa się już po raz 63. W tym roku widzów czeka oszałamiająca liczba około tysiąca spektakli, licząc główny przegląd festiwalowy, w którym jest 30 przedstawień, oraz sztuki poza główną sceną, tzw. "offowe".
W lipcu miasto przeżywa najazd turystów. Znalezienie miejsca noclegowego podczas festiwalu teatralnego graniczy z cudem. "Wszystkie miejsca w hotelach zajęte" - informuje pracownik awiniońskiego biura turystycznego. Niezrażeni tym teatralni fani przy pewnej dozie szczęścia mogą rozbić namiot na którymś z miejskich kempingów.
Przed słynnym dziedzińcem honorowym Pałacu Papieży, gdzie odbywają się spektakle oficjalnego przeglądu, przed spektaklami ustawia się kolejka. Można tu spotkać prawdziwych teatrofilów.
23-letnia Francuzka Jenny, która studiuje w Paryżu filozofię, jest już drugi raz w Awinionie. Jak mówi, sama marzy o byciu dramaturgiem. "Przyjeżdżam tu nie tylko dla spektakli, ale po to, by spotkać się z ich twórcami i porozmawiać o wrażeniach teatralnych z przyjaciółmi" - wyjaśnia.
Jej kolega, 27-letni Raphael, student filologii w Paryżu, dorzuca, że festiwal stał się już dla niego "corocznym rytuałem". "Wracam tu nie po to, żeby pobić rekord liczby oglądanych spektakli, ale żeby znaleźć choćby jeden jedyny, który mnie poruszy" - precyzuje. Dodaje, że w tym roku największe wrażenie zrobiła na nim pokazywana w głównym przeglądzie "(A)pollonia" Nowego Teatru w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego.
Na dziedzińcu szkoły sztuk pięknych, gdzie odbywają się dyskusje z reżyserami i aktorami, siedzi 58-letni Bernard z południowej Francji. Jak mówi, z zawodu jest księgowym, jednak po pracy zaczyna "drugie życie" w amatorskim teatrze. "Kiedy jestem w biurze, muszę często powściągać swoje emocje. Na scenie jest inaczej - wchodząc w rolę wyrażam uczucia. Teatr to mój azyl" - tłumaczy.
Zaraz przy okalającym centrum miasta średniowiecznym murze przybyszy witają niezliczone teatralne afisze na ogrodzeniach i tablicach. Obwieszone są nimi nawet drzewa i zabytkowe kamienice przy ulicach wiodących do Pałacu Papieży, gdzie odbywają się przedstawienia.
W miarę zbliżania się do pałacu główna aleja miasta - rue de la Republique - coraz bardziej przypomina skrzyżowanie jarmarku z cyrkiem. Co chwilę głównym bulwarem przeciągają kolorowe orszaki grup teatralnych, zachęcających do obejrzenia swoich spektakli.
Na targu pośród książek o teatrze można natknąć się niespodziewanie na stoisko z polskimi plakatami teatralnymi. Sprzedawcą jest starszy pan w słomkowym kapeluszu, Francuz Denis, który od trzydziestu lat promuje polską grafikę we Francji.
Czasem uliczne popisy amatorskich grup "offowych" przypominają występy cyrkowe, bo każda z nich chce za wszelką cenę przyciągnąć widzów. Nagle więc ulicą przejeżdżają na motocyklu aktorzy przebrani za zakonnice reklamujący pewną bulwarową komedię, a zaraz po nich pojawiają się postawni wojownicy, toczący walkę na szpady. "Tylko dziś wieczorem niezwykła sztuka o tajemniczym bucie Don Juana!" - zachęcają głośno gapiów.
Nie wszyscy jednak są zachwyceni awiniońskim świętem teatru. Sami mieszkańcy od lat narzekają na nadmiar hałaśliwych turystów i wielki śmietnik po ulotkach i afiszach. "Jak tylko skończy się festiwal, czeka nas znowu wielkie sprzątanie" - żalą się.
Szymon Łucyk (PAP)
szl/ gsi/