Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Fundacja Batorego ogłosiła raport z monitoringu kampanii do PE

0
Podziel się:

Agitacja w internecie i praca wolontariuszy budzą najwięcej wątpliwości
przy ocenie prawidłowości finansowania kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego - wskazywali
w czwartek uczestnicy dyskusji w Fundacji Batorego poświęconej monitoringowi kampanii.

Agitacja w internecie i praca wolontariuszy budzą najwięcej wątpliwości przy ocenie prawidłowości finansowania kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego - wskazywali w czwartek uczestnicy dyskusji w Fundacji Batorego poświęconej monitoringowi kampanii.

W spotkaniu, na którym zaprezentowano raport fundacji z monitoringu finansowania kampanii wyborczej do PE w zeszłym roku, wzięli udział: eurodeputowany Rafał Trzaskowski (PO) i Witold Gintowt-Dziewiałtowski, zastępca przewodniczącego sejmowej Komisji Nadzwyczajnej do rozpatrzenia niektórych projektów ustaw z zakresu prawa wyborczego.

Uczestnicy spotkania wskazywali m.in. na trudność ustalenia granicy pomiędzy spontanicznym wyrażaniem poparcia dla kandydata przez internautów - np. na blogach, portalach społecznościowych, forach - a kampanią wyborczą, jak i pracą wolontariacką na rzecz kandydata. Obecne przepisy dotyczące pracy wolontariuszy podczas kampanii ograniczają ją wyłącznie do rozklejania plakatów i rozdawania ulotek. Internet zaś nie jest uznawany za środek masowego przekazu.

Rafał Trzaskowski, który prowadził swoją - jak przyznał, "trochę nieortodoksyjną" - kampanię również za pośrednictwem internetu, ocenił, że bardzo trudno jest uregulować przepisami aktywność na portalach internetowych. "Ludzie sami z siebie" rozsyłają informacje w internecie, zamieszczają na stronach zdjęcia - mówił. Ocenił, że niebezpieczeństwem byłyby zbyt ostre regulacje działań, które wynikają z aktywności społeczeństwa obywatelskiego. Jego zdaniem, może to grozić zamknięciem "dopływu świeżej krwi do polityki".

Trzaskowski podawał przykłady, kiedy osoby zaprzyjaźnione czy jego sympatycy gotowe były nieodpłatnie pomagać mu w kampanii. Ludzie proponując swoje oddolne wsparcie "kompletnie nie rozumieją" przepisów, które to ograniczają - wskazał.

"Jestem bardzo przeciwna ograniczaniu wolontariatu" - powiedziała w trakcie dyskusji prof. Lena Kolarska-Bobińska, obecnie eurodeputowana (PO), a wcześniej szefowa Instytutu Spraw Publicznych. Jak mówiła, ludzie "bardzo często chcą pomóc", a ograniczanie tego "jest niemożliwe i niemoralne", ponieważ aktywność w polityce należy wzmagać. Kolarska-Bobińska przypomniała, że ISP w przeszłości również prowadził monitoring kampanii wyborczych. Raportowi Fundacji Batorego zarzuciła, że nie jest oparty o wywiady z osobami uczestniczącymi w kampaniach, tymczasem - wskazała - "warto widzieć dwie strony".

Poseł Gintowt-Dziewiałtowski wyróżnił jeszcze jedną niejasność dotyczącą kampanii - udział "partyjnych celebrytów europejskich", którzy przyjeżdżają na spotkania, nie finansowane formalnie z kosztów kampanii wyborczej. Jest to "nieoficjalne sponsorowanie kampanii" i warto byłoby pomyśleć, by w jakiś sposób to uregulować - wskazał. Jego zdaniem, jest to jeden z tych obyczajów, które w przyszłości będą się umacniały.

W ramach projektu Fundacji Batorego, który trwał ponad rok, obserwatorzy od lutego 2009 roku monitorowali kampanię przedwyborczą kandydatów do PE. W czerwcu sporządzone zostały pierwsze wnioski, które potem zestawiono z analizą sprawozdań finansowych złożonych w październiku przez komitety wyborcze. Obserwatorzy przyglądają się temu, z jakich źródeł jest finansowana kampania i jak wydawane są fundusze. Zbadali kampanię pięciu głównych komitetów wyborczych i partii: KW Platforma Obywatelska, KW Prawo i Sprawiedliwość, KW Polskie Stronnictwo Ludowe, KKS Sojusz Lewicy Demokratycznej-Unia Pracy oraz KKW PdP-Centrolewica.

Jak wynika z raportu, w porównaniu z poprzednimi kampaniami wyborczymi w Polsce naruszenia nie są rażące, ale jednak istnieją. Najczęstszymi są: wykorzystywanie środków publicznych do finansowania kampanii, nieodpłatne wykorzystywanie na jej potrzeby zasobów partii politycznych, nieoznaczanie - zwłaszcza w kampanii prowadzonej w internecie - materiałów wyborczych, finansowanie kampanii ze źródeł prywatnych - na przykład, przez zaprzyjaźnione z kandydatem podmioty gospodarcze. Często są to działania "miękkiego naruszania" przepisów, działania na pewnej granicy. Nie ze wszystkimi zastrzeżeniami zgłaszanymi przez Fundację Batorego zgodziła się Państwowa Komisja Wyborcza.

Podczas zeszłorocznej kampanii do PE zaobserwowano większe niż dotąd wykorzystywanie internetu. Szczególnie intensywna kampania toczyła się na portalach regionalnych i lokalnych. Chętnie wykorzystywano portale społecznościowe, jak Facebook i Nasza-klasa.pl. Liczne były reklamy google, przy czym często ich źródła finansowania nie były oznaczane. Zdaniem autorów raportu, z racji rosnącego wykorzystania internetu "przepisy ordynacji wyborczej do Parlamentu Europejskiego (oraz inne ustawy wyborcze) powinny wreszcie uwzględnić istnienie tego medium i związanych z nim form komunikacji".

Prowadzący projekt Adam Sawicki podkreślił w rozmowie z PAP, że tym razem bardzo aktywny był również monitoring społeczny - obserwacją kampanii interesowały się media, które opisywały pojawiające się wątpliwości.(PAP)

awl/ la/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)