Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Górniak w sądzie: niech napiszą o mnie książkę, ale obiektywną

0
Podziel się:

Piosenkarka Edyta Górniak chce, by napisano
o niej książkę, ale "obiektywną". Nie uważa za taką publikacji
Piotra Krysiaka pt. "Edyta Górniak: Bez cenzury" i sądzi się z nim
o ochronę dóbr osobistych. Wyrok - 29 maja.

Piosenkarka Edyta Górniak chce, by napisano o niej książkę, ale "obiektywną". Nie uważa za taką publikacji Piotra Krysiaka pt. "Edyta Górniak: Bez cenzury" i sądzi się z nim o ochronę dóbr osobistych. Wyrok - 29 maja.

W środę Sąd Okręgowy w Warszawie za zamkniętymi drzwiami przesłuchał w tej sprawie Górniak i pozwanego dziennikarza oraz zakończył ten proces trwający od 2005 r. Artystka domaga się przeprosin i 20 tys. zł na cel społeczny. Książka - decyzją sądu z 2005 r. - nie jest w sprzedaży.

Górniak uważa, że książka narusza jej prywatność i podaje nieprawdę - jak obliczyła, w 97 procentach, bo nie kwestionuje tego, co dotyczy jej działalności estradowej. Twierdzi też, że Krysiak kontaktował się z nią raz, przed wieloma laty, gdy jedynie wstępnie rozmawiali o tym, że mógłby on napisać jej biografię - potem jednak, jak utrzymuje Górniak, plany zostały zarzucone w związku z jej licznymi wyjazdami za granicę, a Krysiak nigdy nie spotkał się z nią, by przeprowadzić jakikolwiek wywiad.

Pozwany podtrzymuje, że rzetelnie przedstawił dostępne informacje o artystce i dodaje, że niekiedy to ona sama zabiegała, by pisano o niej w mediach - co przekłada się na popularność piosenkarki, frekwencję na jej koncertach, ilość sprzedanych płyt, czy zaproszenia do udziału w programach telewizyjnych. W aktach sprawy jest potwierdzające to zeznanie koleżanki Górniak z jej debiutanckiego okresu, według którego to ona sama chętnie mówiła mediom o swych prywatnych sprawach. Dziś Górniak twierdzi, że już by tak nie robiła.

Według informatorów PAP związanych ze sprawą, jeszcze przed zakończeniem procesu strony rozważały ugodowe zakończenie sprawy. Ostatecznie do tego nie doszło, wobec braku porozumienia, zatem sąd ogłosi wyrok za 9 dni.

Na zamkniętym dla publiczności przesłuchaniu stron (wnosił o to pełnomocnik Górniak Krzysztof Czyżewski, powołując się na intymny charakter poruszanych kwestii) Górniak miała określić, co jej zdaniem jest w inkryminowanej książce nieprawdziwe i co narusza jej dobra osobiste.

"W ten sposób musielibyśmy przeczytać 160 stron książki" - powiedziała dziennikarzom Górniak w przerwie procesu, tłumacząc czemu zaprzestała tego w trakcie przesłuchania - jak sama ujawniła. Twierdzi ona ponadto, że nie ma obowiązku udowadniać, co jest nieprawdą - bo to jest zadanie dla pozwanych.

"Ja bym nawet chciała, żeby ktoś napisał o mnie książkę, ale obiektywną, wiarygodną. Może być krytyczna i pokazywać moje wady, bo mam wady. Ale ta książka mówi tylko o wadach, których ja nie mam, a nic nie ma o tych, które mam" - powiedziała Górniak na sądowym korytarzu. Jej zdaniem, ta publikacja miała ją przedstawić w skrajnie negatywnym świetle.

Uważa ona też, że Krysiak - pisząc o rzekomym jej romansie z b. prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim (przytoczono o tym publikacje prasowe oraz zaprzeczenia artystki i Kancelarii Prezydenta - PAP) zrobił to w taki sposób, że pozostawił niejasności i domniemania.

Znane postacie show-biznesu wygrywają coraz częściej procesy przeciw kolorowym pismom o ochronę dóbr osobistych, najczęściej za naruszenie prywatności. Redakcje dowodzą zaś, że same "gwiazdy" często beż żenady sprzedają swą prywatność.

W zeszłym tygodniu SO w Warszawie orzekł, że "Super Express" ma zapłacić 80 tys. zł Justynie Steczkowskiej za opublikowanie bez wiedzy i zgody piosenkarki jej nagich zdjęć z letniego wypoczynku w Turcji; ma ją też przeprosić za takie naruszenie jej dóbr osobistych. Wyrok nie jest prawomocny. Zapewne obie strony będą apelować, bo w pozwie Steczkowska żądała 400 tys. zł zadośćuczynienia.

Nawet "celebrities" mają prawo do ochrony prywatności - uznał w 2008 r. Sąd Najwyższy, potwierdzając sądowy nakaz przeprosin przez "Fakt" aktorki Anny Muchy i zapłaty jej 75 tys. zł za publikację jej zdjęć topless bez jej zgody. W marcu br. Sąd Okręgowy w Warszawie nakazał "SE" przeprosiny Małgorzaty Kożuchowskiej i wypłacenie jej 40 tys. zł zadośćuczynienia za publikację bez zgody znanej aktorki jej zdjęć topless na plaży w Grecji. W tym samym miesiącu Sąd Okręgowy Warszawa-Praga orzekł, że "SE" ma zapłacić Dodzie 25 tys. zł i przeprosić ją za podanie nieprawdy, jakoby popularna piosenkarka pojawiła się na jednej z branżowych imprez bez spodniej bielizny.(PAP)

wkt/ pz/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)