Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Gosek: umowa TS z GTech-em była tematem tabu

0
Podziel się:

Były członek zarządu Totalizatora Sportowego Piotr Gosek powiedział we
wtorek przed hazardową komisją śledczą, że gdy w marcu 2008 r. objął stanowisko członka zarządu
spółki, umowa z firmą GTech była tematem tabu, który bano się podejmować.

Były członek zarządu Totalizatora Sportowego Piotr Gosek powiedział we wtorek przed hazardową komisją śledczą, że gdy w marcu 2008 r. objął stanowisko członka zarządu spółki, umowa z firmą GTech była tematem tabu, który bano się podejmować.

Gosek poinformował, że do zarządu Totalizatora Sportowego został powołany 17 marca 2008 r. w wyniku wcześniejszego konkursu, o którym dowiedział się z ogłoszenia w "Rzeczpospolitej".

Świadek zeznał, że czytał umowę Totalizatora Sportowego z firmą GTech. Ocenił, że w czasie, gdy ją podpisywano, tzn. w 2001 r., "pewnie była korzystna" dla Totalizatora. "Natomiast patrząc z perspektywy, kiedy ja dotarłem do spółki, wiele rzeczy mi się w niej nie podobało" - zaznaczył. Jak mówił, były w niej rzeczy, które on "identyfikował jako zagrożenie dla prowadzenia biznesu" przez TS.

Jarosław Urbaniak (PO) pytał, czy w świetle zapisów tej umowy istniała możliwość, że po uruchomieniu wideoloterii jakaś inna firma niż GTech mogłaby być ich operatorem, czy też umowa ta związywała TS z GTech-em, Gosek odparł, że wprawdzie związywała, ale "nieprecyzyjnie w niektórych punktach".

Jak mówił, prowadzono negocjacje z firmą GTech m.in. w tej sprawie. On sam spotykał się z prezesem tej firmy Jackiem Kieratem oraz jej prawnikiem. W wyniku tych negocjacji - jak powiedział - udało się znaleźć wyjście z sytuacji.

Przyznał jednocześnie, że w momencie gdy zostawał członkiem zarządu TS, był zdania, że nie ma możliwości wybrania innego niż GTech operatora dla wideoloterii. "Gdy przyszedłem do Totalizatora Sportowego umowa z firmą GTech była umową tabu, której się bano dotykać" - powiedział.

Gosek był pytany o kulisy swojego odwołania z funkcji członka zarządu. "W trakcie mojego urlopu dwutygodniowego zadzwoniono do mnie i nieoficjalnie poinformowano mnie, że zostałem odwołany" - powiedział. Nie umiał powiedzieć, kto konkretnie dzwonił. "Dzwoniło kilka osób, bo na ul. Targowej 25 (warszawska siedziba TS) już krążyły takie plotki. Dzwonił na pewno jeden z członków Rady Nadzorczej, którego też odwołano - Jerzy Kubara" - podkreślił.

Nie potrafił wyjaśnić, jakie były powody jego odwołania. "Niestety zawód menedżera niesie ze sobą to ryzyko, że z dnia na dzień może on zostać odwołany z bardziej lub mniej zasadnych powodów" - odparł pytany, czy podano mu jakieś uzasadnienie odwołania.

Zaznaczył, że nie chce polemizować z decyzją o odwołaniu, natomiast w jego ocenie sposób w jaki go poinformowano o odwołaniu, był "mało przyjemny i mało profesjonalny".

O stanowisko w zarządzie TS po odwołaniu Goska starała się córka biznesmena branży hazardowej Magdalena Sobiesiak. Marcin Rosół - szef gabinetu politycznego ówczesnego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego - zeznał przed komisją, że 26 czerwca 2009 r. wysłał do wiceministra skarbu Adama Leszkiewicza maila w sprawie Magdaleny Sobiesiak, w którym użył sformułowania "rekomendacja MSiT". Zapewnił jednak, że nie chodziło mu o rekomendacje sensu stricte, ale raczej o konsultacje, czy ma ona szanse w konkursie na to stanowisko. Powiedział też, że o konkursie na członka zarządu TS dowiedział się od Leszkiewicza. Dodał, że gdy Sobiesiak pytał go o pracę dla córki, powiedział mu o tym konkursie.

Posłowie PiS Beata Kempa i Zbigniew Wassermann pytali o dwa pisma z 3 czerwca 2008 oraz z 13 maja 2009 r. do ministerstwa skarbu, podpisane przez Goska oraz prezesa TS Jarosława Dudzińskiego, w których zgłaszali oni propozycję zmian w ustawie o grach i zakładach wzajemnych. "Wszystkie pisma, które formułowaliśmy, także to, były to nasze komentarze do propozycji zmian w ustawie, które się pojawiały w Biuletynie Informacji Publicznej" - odpowiedział Gosek. Jak zaznaczył, jego udział w pracach nad nowelizacją ustawy hazardowej był "żaden".

"Pojawiały się (na BIP-ie) nowe propozycje, które my monitorowaliśmy, to znaczy mój dział marketingu i sprzedaży. Zazwyczaj było tak, że ministerstwo skarbu prosiło o ustosunkowanie się do tych propozycji przez Totalizator więc tak robiliśmy" - powiedział.

Zeznał, że jako członek zarządu TS do spraw marketingu i sprzedaży był zwolennikiem uruchomienia wideoloterii na polskim rynku. Poinformował, że wysyłał propozycje obniżenia opodatkowania wideoloterii z 45 do 20 proc. do wiceministra skarbu państwa Adama Leszkiewicza. Jak mówił, był też przeciwnikiem wprowadzenia dopłat do wideoloterii oraz otwarcia rynku hazardu w internecie. Dodał też, że w jego ocenie są lepsze sposoby generowania wpływów do budżetu z rynku hazardu niż dopłaty do gier na automatach.

"Tak naprawdę z naszej strony jeżeli chodzi o ustawę - ja przynajmniej tego nie kojarzę - żebyśmy robili jakiekolwiek ruchy. Prezentowałem w ogóle takie stanowisko, że bez względu na to, co się w tej ustawie stanie to TS będzie na przegranej pozycji" - powiedział. W jego ocenie powodem takiej sytuacji jest powolność procesu decyzyjnego w Totalizatorze.

W czerwcu 2007 roku powstała analiza CBA, z której wynikało, że za projektem nowelizacji ustawy hazardowej, który trafił w lecie 2006 r. do resortu finansów, stały osoby związane z Totalizatorem Sportowym. Również wiceminister finansów w rządzie PiS Marian Banaś zeznał przed komisją śledczą, że ten projekt na przełomie czerwca i lipca 2006 r. otrzymał od przedstawiciela Totalizatora Sportowego.

Według opracowania CBA, beneficjentem zmian z tej propozycji nie miał być jednak Totalizator Sportowy, a współpracująca z nim firma GTech, która miała sprzedać mu sprzęt potrzebny do organizowania wideoloterii (maszyny do wideoloterii, które miał dostarczyć Gtech miały być o wiele droższe niż u konkurencji).

Wideoloterie podobne są do gier na tzw. jednorękich bandytach, z tym, że dzięki połączeniu urządzeń w sieć dają one możliwość wygrania skumulowanej sumy, znacznie wyższej niż na zwykłym automacie o niskich wygranych. Monopol na ich prowadzenie miał Totalizator Sportowy, jednak duże obciążenie podatkowe (45 proc.) sprawiło, że gra ta nigdy nie została uruchomiona. TS zabiegał o obniżenie podatków. (PAP)

mzk/ par/ woj/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)