Gwatemalska policja i wojsko poszukują zwłok albo dowodów potwierdzających śmierć meksykańskiego barona narkotykowego Joaquina Guzmana "El Chapo". Przypominająca go osoba zginęła podobno w strzelaninie przy granicy z Meksykiem - podała w piątek agencja AP.
Przedstawiciele gwatemalskich władz zaznaczają, że wbrew wcześniejszym doniesieniom nie ma pewności co do śmierci szefa jednego z najpotężniejszych meksykańskich karteli Sinaloa.
W czwartek rzecznik prasowy gwatemalskiego rządu Francisco Cuevas poinformował w lokalnej telewizji, że w wyniku strzelaniny śmierć poniosło dwóch mężczyzn. "Musimy jeszcze ustalić wszystkie szczegóły, żeby mieć pewność, czy jednym z nich jest Joaquin Guzman" - powiedział rzecznik.
Później w wywiadzie dla meksykańskiej telewizji Cuevas przyznał, że władze nie odnalazły ciał ani miejsca, w którym miało dojść do porachunków między gangami.
Według ministra spraw wewnętrznych Lopeza Bonilli informacja o strzelaninie i podobieństwie jednego z zabitych do Guzmana pochodzi od mieszkańców miejscowości San Francisco w prowincji Peten. "Prawdą jest, że nie potwierdziliśmy tych informacji" - dodał Bonilla.
Do Gwatemali wkrótce przybędą przedstawiciele meksykańskiej prokuratury, by ewentualnie pobrać próbki DNA w celu ustalenia tożsamości domniemanej ofiary.
55-letni Joaquin Guzman jest jednym z najbardziej niebezpiecznych i poszukiwanych przez Meksyk i USA przestępców. Ten syn wieśniaka, który ukończył zaledwie 3 klasy szkoły podstawowej, należy również do najbogatszych ludzi na świecie. Magazyn "Forbes" ocenił jego fortunę na miliard dolarów. "El Chapo" posiada prywatną armię 300 ochroniarzy i porównywany jest do Ala Capone i Osamy bin Ladena.
W 2001 roku uciekł w wózku z praniem z meksykańskiego więzienia, gdzie odbywał karę 21 lat pozbawienia wolności za handel narkotykami. W ucieczkę zaangażowanych było ponad 70 osób, a jej koszt sięgnął 2,5 mln dolarów.(PAP)
jsk/ jhp/ kar/
13261648 13261316 13261368