Sekretarz stanu USA Hillary Clinton udała się w poniedziałek w podróż do trzech krajów dawnej Jugosławii: Serbii, Bośni i Hercegowiny i Kosowa, ogarniętych wojnami etnicznymi w latach 90., w czasie których interweniowały zbrojnie mocarstwa zachodnie z inicjatywy USA.
Oczekuje się, że szefowa amerykańskiej dyplomacji będzie przekonywała przywódców trzech państw do potrzeby reform i przezwyciężenia sporów etnicznych, które stoją na przeszkodzie ich aspiracjom do Unii Europejskiej.
Serbia przeprosiła w tym roku za swoją rolę w masakrze bośniackich Muzułmanów w Srebrenicy w 1995 r., ale - jak zwrócił uwagę poniedziałkowy "New York Times" - nadal odmawia uznania niepodległości Kosowa.
W czasie wizyty w Kosowie Clinton będzie miała okazję poruszyć problem równouprawnienia serbskiej mniejszości w tym kraju.
Najtrudniejsza sytuacja, w ocenie komentatorów, panuje w Bośni, gdzie wybrany niedawno na prezydenta Republiki Serbskiej nacjonalistyczny polityk Milorad Dodik upiera się przy jej secesji.
Bośnia, gdzie mimo upływu 15 lat od podpisania porozumienia w Dayton kończącego wojnę, wciąż nie doszło do zgody między Serbami a Muzułmanami, znajduje się w stanie gospodarczego kryzysu. Prawie połowa populacji nie ma pracy i kraj zdany jest na pomoc międzynarodową.
Waszyngton nalega na przeprowadzenie reform konstytucyjnych zmierzających do umocnienia jedności kraju.
Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ mc/