Tysiące mieszkańców Hongkongu wyszły w Nowy Rok na ulice miasta protestując przeciw popieranemu przez Pekin szefowi administracji regionu Leungowi Chun-yingowi i domagając się jego dymisji.
Według policji we wtorkowych marszach wzięło udział 26 tys. osób. Tymczasem organizatorzy twierdzą, że w szczytowym momencie demonstrowało nawet 130 tys. ludzi.
Niektórzy protestujący nieśli karykatury Leunga, przedstawionego jako Pinokia, albo nawiązujące do jego przezwiska - wilka. Jeden z demonstrujących przebrał się nawet za wilka w uniformie chińskiej komunistycznej Czerwonej Gwardii, co miało wyrażać obawy dotyczące bliskich związków Leunga z Chinami. Wielu ludzi powiewało też flagami Hongkongu z czasów, gdy był on brytyjską kolonią.
Wieczorem około grupa ponad 2 tysięcy radykałów zablokowała kilka ulic po tym, jak policja zatrzymała ich marsz przed kancelarię Leunga. Doszło do przepychanek z funkcjonariuszami.
W innym miejscu zebrał się marsz poparcia dla Leunga, organizowany przez ugrupowania prorządowe. Zdaniem organizujących przyciągnął około 60 tys. osób. Policja podała, że uczestniczyło w nim 8 tys. ludzi.
Leung Chun-ying objął urząd w lipcu zeszłego roku. Na jego karierze znacząco zaważył skandal dotyczący samowoli budowlanej w należącej do niego nieruchomości, co spowodowało radykalny spadek popularności.
Hongkong jest byłą kolonią brytyjską, którą zwrócono Chinom w 1997 roku i od tej pory stanowi jeden ze specjalnych regionów administracyjnych tego kraju. W przeciwieństwie do Chin kontynentalnych panuje tam stosunkowo duża wolność wypowiedzi, w tym swoboda zgromadzeń i protestów. (PAP)
zab/
12922243 arch. int.