Co najmniej sześciu brytyjskich żołnierzy zostało rannych w ataku rakietowym w nocy z czwartku na piątek na bazę wojsk Wielkiej Brytanii w Basrze na południu Iraku. Ostrzał miał miejsce na kilka godzin przed przybyciem do Basry amerykańskiego ministra obrony Roberta Gatesa.
Jak podała w piątek w Bagdadzie rzeczniczka dowództwa sił koalicji Katie Brown, stan jednego z żołnierzy jest ciężki.
Od rana w Basrze - gdzie stacjonuje ok. siedmiu tysięcy brytyjskich żołnierzy - przebywa amerykański minister obrony Robert Gates, zapoznający dowódców sił koalicji z nową strategią prezydenta George'a W. Busha w Iraku. Podano, że spotka się też z dowództwem polskiego kontyngentu.
Celem ataku rakietowego, przeprowadzonego w nocy, była baza sił brytyjskich Basra Palace. Dzień wcześniej w wybuchu bomby, podłożonej na trasie wojskowego patrolu, rannych zostało dwu brytyjskich żołnierzy. Od początku stycznia w rejonie Basry poniosło śmierć dwu żołnierzy z kontyngentu Wielkiej Brytanii. W sumie w Iraku zginęło już 129 Brytyjczyków.
Londyn zamierza w ciągu obecnego roku wycofać większość swego kontyngentu z Basry, przekazując administrację regionu irackim władzom i lokalnym politykom. W lipcu i we wrześniu zeszłego roku W. Brytania przekazała już stronie irackiej odpowiedzialność za bezpieczeństwo w dwóch z czterech prowincji południowych: Musannie i Zi Kar, wchodzących w skład brytyjskiej strefy stabilizacyjnej. Irakijczycy przejęli także kontrolę nad miastem Amara w prowincji Majsan, 160 km na północny zachód od Basry. (PAP)
hb/ kan/
2255,2262,arch.