Trzy dni po ukazaniu się w Internecie proklamacji ekstremistów sunnickich o utworzeniu z części Iraku "państwa islamskiego", rebelianci w 400-tysięcznym Ramadi, stolicy prowincji Anbar, ogłosili, że miasto przyłącza się do nowego emiratu.
Według relacji świadków i jednego z dżihadystów, z którym rozmawiała agencja Reutera, dziesiątki ubranych na biało bojówkarzy powiązanych z iracką Al-Kaidą przemaszerowały w środę z bronią w ręku ulicami Ramadi, podczas gdy przez głośniki w meczetach nadawano oświadczenie rebelianckiej Rady Zgromadzenia Mudżahedinów.
"Należymy do Rady Zgromadzenia Mudżahedinów, a naszym emirem (księciem) jest Amu Omar al-Bagdadi" - powiedział Reuterowi w rozmowie telefonicznej mężczyzna, który przedstawił się jako Abu Haris, dowódca polowy mudżahedinów.
"Proklamowaliśmy państwo islamskie. Ramadi jest jego częścią. Nasze państwo obejmie wszystkie sunnickie prowincje Iraku" - dodał Haris.
Dowództwo wojsk USA w Iraku oświadczyło, że nic nie wie o żadnych demonstracjach rebeliantów na ulicach Ramadi. Jednak Amerykanie i siły irackie nie kontrolują wielu dzielnic tego miasta.
W niedzielę Rada Zgromadzenia Mudżahedinów proklamowała utworzenie "islamskiego państwa Iraku" w celu "ochrony naszej religii i naszych ludzi, zapobieżenia walkom i zapewnienia, by krew i poświęcenie naszych męczenników nie poszły na marne".
Rada zakomunikowała równocześnie o zawiązaniu "koalicji Mutaibin" z innymi, mniejszymi ugrupowaniami rebeliantów i naczelnikami plemion.
Abu Haris powiedział, że na czele państwa stanie "emir" Abu Omar al-Bagdadi, mało znany dowódca rebeliantów. Separatystyczne państwo miałoby objąć zachodnią, sunnicką część Bagdadu oraz prowincje Anbar, Dijala, Kirkuk, Salahaddin i Niniwa, a ponadto część prowincji Babil i Wasit.
Arabscy sunnici, którzy byli uprzywilejowani za Saddama Husajna, stanowią około 20 procent ludności Iraku.
Środowa proklamacja ekstremistów może zwiększyć napięcia w społeczności arabskich sunnitów w Iraku i doprowadzić do konfliktu o kontrolę nad terenami sunnickimi.
W prowincji Anbar, która stanowi prawie jedną trzecią powierzchni Iraku i jest ostoją sunnickiej partyzantki, część naczelników plemion wypowiedziała wojnę irackiej Al-Kaidzie. Szejkom plemiennym nie podoba się surowa interpretacja reguł sunnickiej odmiany islamu, narzucana przez ekstremistów.
Iracka Al-Kaida odrzuca wszelkie porozumienie z obecnymi władzami Iraku i nazywa zdrajcami arabskich sunnitów zasiadających w parlamencie i rządzie.
Pewien dżihadysta w Ramadi, który wolał pozostać anonimowy, powiedział, że stolica Anbaru zapoczątkowuje budowę sunnickiego emiratu i za jej przykładem pójdą inne prowincje.
Dżihadysta dodał, że proklamowanie sunnickiego państwa islamskiego stanowi odpowiedź na niedawne uchwalenie przez parlament iracki ustawy, która pozwala prowincjom łączyć się w regiony autonomiczne.
Wielu arabskich sunnitów obawia się, że szyici (60 proc. Irakijczyków) utworzą wielki własny region, obejmujący 9 z 18 prowincji kraju, w tym najbogatsze tereny roponośne, i będą dyskryminować prowincje sunnickie przy podziale dochodów z ropy naftowej, głównego bogactwa Iraku.
Abu Haris powiedział, że arabscy sunnici są teraz spychani na margines. "Wszyscy jesteśmy Irakijczykami i będziemy walczyć o prawa sunnitów. Chcemy przywrócić sprawiedliwość" - dodał.
Szyici byli za Saddama dyskryminowani, ale obecnie dominują we władzach Iraku i razem z Kurdami, którzy też popierają ideę autonomii regionów, mają większość w parlamencie. (PAP)
xp/ ap/
6870 int.
14:16 06/10/19