Przywódca irackiej Al-Kaidy Abu Musab az-Zarkawi jeszcze żył, gdy po nalocie na jego kryjówkę zjawili się tam żołnierze USA. Był śmiertelnie ranny, ale próbował uciec - powiedział w piątek amerykański generał William Caldwell.
Caldwell, rzecznik wojsk USA w Iraku, poinformował poprzedniego dnia na konferencji prasowej w Bagdadzie, że gdy amerykańscy komandosi dotarli do ruin zbombardowanego domu, który był kryjówką Zarkawiego, terrorysta już nie żył. W piątek generał powiedział jednak telewizji Fox News, że było inaczej.
"Wczoraj nie wiedzieliśmy, że naprawdę Zarkawi jeszcze żył, gdy na miejsce przybyły wojska amerykańskie" - wyjaśnił Caldwell. Dodał, że pierwsi do miejsca ataku bombowego dotarli iraccy policjanci i położyli Zarkawiego na noszach. Następnie zjawili się Amerykanie i zidentyfikowali Zarkawiego; wkrótce potem terrorysta zmarł.
"Początkowo, według żołnierzy amerykańskich, którzy go widzieli, Zarkawi był jeszcze przytomny - powiedział Caldwell. - Nie ulega wątpliwości, że zdawał sobie sprawę, kim oni byli, gdyż, jak mi mówiono, próbował zsunąć się z noszy i uciec, świadom, że ma do czynienia z wojskami USA". (PAP)
xp/ ro/ 4482