Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Irak: Mieszkańcy Bagdadu mimo upału prawie nie kupują lodów - boją się przemocy

0
Podziel się:

Lody były jedną z ostatnich
przyjemności, jakie pozostały mieszkańcom Bagdadu, nękanym od
ponad trzech lat przez przemoc, niedobory wody, prądu, benzyny i
gazu, godzinę policyjną i zakazy ruchu pojazdów.

Lody były jedną z ostatnich przyjemności, jakie pozostały mieszkańcom Bagdadu, nękanym od ponad trzech lat przez przemoc, niedobory wody, prądu, benzyny i gazu, godzinę policyjną i zakazy ruchu pojazdów.

Jednak w ostatnich miesiącach przemoc osiągnęła takie natężenie, że nawet pójście na lody stało się zbyt ryzykowne.

"Tego lata tylko raz wybrałem się na lody ze swą rodziną. Z każdym rokiem jest coraz gorzej" - powiedział Abdul Rasul Madżid, 40-letni urzędnik, pochylony nad porcją lodów waniliowych w Al- Ballut, popularnym niegdyś lokalu w śródmieściu Bagdadu.

Parki i place zabaw w Bagdadzie wyludniły się już dawno, gdyż mieszkańców stolicy wystraszyły bomby i rozlew krwi podczas ataków terrorystycznych. Jednak długo chodzili na lody, przynajmniej do lutego tego roku, kiedy spazm przemocy na tle wyznaniowym zepchnął Irak na krawędź wojny domowej.

"Przed wojną było wspaniale. Nasz lokal był otwarty do trzeciej nad ranem. Teraz zamykamy o dziewiątej wieczorem. Jeszcze dwa lata temu mieliśmy więcej klientów, bo godzina policyjna zaczynała się o jedenastej wieczorem" - powiedział Wail Zuhair, 25-letni sprzedawca w Al-Ballut.

Cukiernia-lodziarnia Al-Ballut znajduje się w ruchliwej dzielnicy handlowej Karrada, zamieszkanej przez szyitów i sunnitów. Jeszcze w zeszłym roku uchodziła za stosunkowo spokojną, ale od kilku miesięcy częściej niż gdzie indziej sieją w niej śmierć bomby samochodowe.

"Ludzie unikają zgromadzeń, zwłaszcza przy kupowaniu lodów. Po prostu dla lodów nie warto narażać życia. Klienci przebywają w lokalu kilka minut, tyle, ile potrzeba, by zjeść loda, i wychodzą. Dawniej siedzieli godzinę i dłużej" - powiedział Zuhair.

Nic dziwnego, że zapotrzebowanie na lody bardzo spadło, choć temperatura, jak zwykle o tej porze roku, przekracza 45 stopni Celsjusza w cieniu. Al-Ballut zużywał dawniej dziennie 500 kilogramów mleka w proszku, a teraz tylko około 100 kilogramów.

Ahmed Salah, który wyrabia i sprzedaje lody w Al-Fakmie, jednej z najsławniejszych lodziarni Bagdadu, narzeka także na inflację.

"Dawniej jedna kulka kosztowała 250 dinarów (50 groszy), a teraz już 750 dinarów" - powiedział Salah.

Marżę zysku zmniejsza także rosnący koszt ingrediencji smakowych, cukru oraz paliwa, potrzebnego do utrzymywania w ruchu generatorów elektryczności, od których zależy funkcjonowanie zamrażarek (prąd z sieci miejskiej raz jest, a raz go nie ma).

Pięćdziesięciokilogramowy worek cukru kosztuje dziś 46 tysięcy dinarów (93 złote), wobec niespełna 30 tysięcy dinarów przed wojną, a czarnorynkowa cena paliwa wzrosła od zeszłego roku o ponad 100 procent.

W rezultacie lodziarnie bagdadzkie ledwo wiążą koniec z końcem i część ich właścicieli zastanawia się, czy nie przenieść się do Kurdystanu, znacznie bezpieczniejszego regionu na północy Iraku.

"Kurdyjscy biznesmeni zaproponowali nam, byśmy podjęli pracę u nich. Dyskutujemy o tej możliwości, bo tutaj nie ma zysku. To co zarobimy, wydajemy na składniki i benzynę" - powiedział Salah.

"Ale tego sklepu nie zamkniemy. Jest on źródłem naszej reputacji i zapewnia utrzymanie co najmniej 40 rodzinom" - dodał lodziarz. (PAP)

xp/ kan/

991

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)