Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Irak: Podziały wyznaniowe przeszkodą w tworzeniu sił bezpieczeństwa

0
Podziel się:

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z
planem, szkolone przez Amerykanów irackie wojsko i policja będą z
sobą współdziałać, pozyskają zaufanie ludności niespokojnych miast
takich jak Faludża i samodzielnie podejmą walkę z rebeliantami,
podczas gdy wojska koalicji stopniowo wycofają się z Iraku.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, szkolone przez Amerykanów irackie wojsko i policja będą z sobą współdziałać, pozyskają zaufanie ludności niespokojnych miast takich jak Faludża i samodzielnie podejmą walkę z rebeliantami, podczas gdy wojska koalicji stopniowo wycofają się z Iraku.

Jednak sądząc po nastrojach w Faludży, dawnym bastionie rebeliantów na zachód od Bagdadu, są to pobożne życzenia.

W Faludży iraccy żołnierze i policja mają zapewnić, że powiązani z Al-Kaidą rebelianci i zwolennicy Saddama Husajna, którzy dwa lata temu przejęli kontrolę nad tym miastem, nigdy tam nie wrócą. Jednak irackie siły bezpieczeństwa są głęboko podzielone, wskutek czego perspektywy stabilizacji wydają się niepewne.

W zeszłym tygodniu zdominowana przez arabskich sunnitów policja w Faludży zastrajkowała na znak protestu przeciwko, jak ogłosiła, maltretowaniu mieszkańców przez szyickich żołnierzy. Policjanci wrócili już na służbę, ale nieufność pozostała.

"Żołnierze zabrali 17-letniego sklepikarza i dwie godziny później znaleziono go martwego" - powiedział major policji, który prosił o anonimowość. Dodał, że nastolatkowi strzelono w oko i rozcięto brzuch.

Relacji tej nie udało się potwierdzić u innych, niezależnych źródeł, ale fakty rzadko się liczą w irackim chaosie. Najmniejsza pogłoska o zabójstwach i porwaniach podsyca teraz przemoc na tle wyznaniowo-politycznym.

Fala krwawych porachunków między szyitami i sunnitami po zniszczeniu 22 lutego przez ekstremistów ważnego sanktuarium szyickiego w Samarze zrodziła obawy przed wybuchem wojny domowej.

W Bagdadzie przedstawiciel armii irackiej oświadczył, że akty przemocy w Faludży to odosobnione incydenty.

"Są to postępki jednostek, niezgodne z polityką armii irackiej. Żołnierze mają rozkaz odnosić się do ludzi z szacunkiem" - powiedział rzecznik.

Przywódcy iraccy i oficjele amerykańscy mają nadzieję, że irackie siły bezpieczeństwa, liczące już 240 tysięcy ludzi, zdołają w końcu samodzielnie ustabilizować kraj. Wycofanie wojsk USA zależy od tego, kiedy armia i policja iracka będą mogły wziąć na siebie ciężar walki z sunnicką rebelią i przemocą na tle wyznaniowym.

W listopadzie 2004 roku amerykańska piechota morska wspomagana przez wojska irackie wzięła szturmem Faludżę. Stłumienie rebelii w tym mieście miało utorować drogę do przekazania go pod nadzór irackich sił bezpieczeństwa. Jednak faludżyjczycy wciąż nie ufają irackim żołnierzom i nieufność ta rośnie.

"Kilka dni temu wojsko wtargnęło do mojego sklepu, pobiło mnie i skopało - powiedział Alaa Madżid, handlujący telefonami komórkowymi. - Ukradli mi pieniądze i komórki. Zamknąłem sklep, bo nie chcę być znów obrabowany".

Mieszkańcy Faludży popierają policję, bo policjanci, których jest około 1200, są miejscowymi sunnitami. Faludżyjczycy nienawidzą jednak żołnierzy, szyitów pochodzących z innych miast. Uważają ich za siłę powiązaną z szyickim Iranem, z którym Irak stoczył wojnę w latach 80.

"To są sekciarze i większość z nich mówi po persku. Naszym zdaniem Amerykanie odnoszą się do nas przychylniej niż oni" - powiedział Nawaf Alwan, 43-letni miejscowy przedsiębiorca.

Faludża, leżąca 55 km na zachód od Bagdadu, wciąż nie doszła do siebie po amerykańskim ostrzale artyleryjskim i nalotach z roku 2004, które obróciły większość miasta w gruzowisko.

Rząd iracki i dowództwo wojsk USA mieli nadzieję, że ofensywa wybije rebeliantom z głowy myśl o opanowywaniu innych miast. Jednak żołnierze iraccy mówią, że rebelianci z powrotem przenikają do Faludży.

Mieszkańcy skarżą się nie tylko na nawrót przemocy. Są niezadowoleni z przerw w dopływie elektryczności i wody pitnej oraz opóźnień w odbudowie.

Jednak jednym z największych problemów ludności miasta są irackie siły, które mają strzec jej bezpieczeństwa.

"Dopóki żołnierze armii irackiej będą w naszym mieście, nie zaznamy spokoju. Większość napadów jest ich dziełem, bo nie chcą, żeby zapanowała tu stabilizacja" - powiedział Fahd Saadun, 30- letni nauczyciel. (PAP)

xp/ ap/

4070

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)