Premier Iraku Nuri al-Maliki powiedział w piątek, że użycie siły militarnej w mieście Ramadi, bastionie antyrządowej rebelii, powinno być środkiem ostatecznym.
Na pytanie dziennikarzy, czy jest przygotowany na przeprowadzenie ofensywy w tym mieście Maliki odrzekł: "Staramy się osiągnąć porozumienie z ludźmi w Ramadi". Zaznaczył jednak, że jeśli wszystkie środki zawiodą, trzeba będzie użyć siły.
Poskromienie położonego na zachodzie Iraku Ramadi, albo siłą zbrojną, albo perswazją, może okazać się najtrudniejszym zadaniem stojącym przed nowym rządem irackim. W mieście tym całe dzielnice są we władaniu rebeliantów, a walki toczą się niemal bez przerwy.
Stacjonujący tu od trzech lat Amerykanie, mimo ciągłych patroli i obław, nie zdołali zaprowadzić spokoju.
We wtorek dowództwo sił USA poinformowało o przerzuceniu z Kuwejtu do Iraku 1,5 tys. żołnierzy, którzy włączą się do walki z sunnickimi rebeliantami, w tym z irackim skrzydłem Al-Kaidy, w prowincji Anbar.
Ramadi jest stolicą tej sunnickiej prowincji. (PAP)
cyk/ ap/
2128 arch.