Prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad oświadczył w sobotę, że dzięki rozmowom irańsko-amerykańskim wzrosło bezpieczeństwo w Iraku i odrzucił oskarżenia, że jego kraj podsyca przemoc w tym sąsiednim państwie - poinformowała irańska agencja prasowa IRNA.
Iran i Stany Zjednoczone przeprowadziły trzy rundy rozmów na temat bezpieczeństwa w Iraku, a USA informowały w ostatnich miesiącach o zdecydowanym spadku przemocy w tym kraju.
"Wyniki (irańsko-amerykańskich) rozmów przyczyniły się w znacznym stopniu do ustabilizowania sytuacji w Iraku" - zacytowała IRNA słowa Ahmadineżada na dzień przed jego wizytą w Iraku.
Stany Zjednoczone co jakiś czas oskarżają Iran o szkolenie, zbrojenie i finansowanie szyickich ekstremistów w Iraku w celu zabijania amerykańskich żołnierzy. W sobotę wojsko amerykańskie poinformowało o schwytaniu wyszkolonego w Iranie instruktora snajperów.
Ahmadineżad zaprzecza tym zarzutom. "Iran nie ma potrzeby ingerowania w sprawy Iraku. Jest przyjaźnie nastawiony do wszystkich ugrupowań w tym kraju. Czy to nie śmieszne, że ci, którzy rozmieścili w Iraku 160 tys. żołnierzy, oskarżają nas o ingerencję?" - zapytał. Jego zdaniem, zarzuty te mają usprawiedliwić "klęskę" USA w Iraku, a powodem przemocy jest amerykańska okupacja tego kraju.
"Uważamy, że naród iracki jest w stanie sam zadbać o swoje bezpieczeństwo i administrować własnym krajem. Nie ma potrzeby zagranicznej interwencji" - podkreślił.
Za czasów Saddama Husajna Irak i Iran były do siebie wrogo nastawione, a przez większą część lat 80. XX wieku prowadziły ze sobą wojnę. Dwustronne więzy zdecydowanie się poprawiły po amerykańskiej inwazji w 2003 roku i przejęciu władzy w Iraku przez szyicką większość. (PAP)
mw/ ap/
2724