Prezydencki minister Michał Kamiński powiedział, że zgodnie z planem pokojowym, przy granicy z Osetią Południową, gdzie w niedzielę padły strzały w pobliżu kolumny samochodów z prezydentami Polski i Gruzji, nie powinno być ani rosyjskich, ani osetyjskich żołnierzy.
Odniósł się w ten sposób do słów rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa, który ten incydent określił jako prowokację. Ławrow zasugerował, że jej celem mogło być zerwanie toczących się w Genewie przy udziale ONZ, OBWE i Unii Europejskiej rosyjsko-gruzińskich rozmów na temat Osetii Płd. i Abchazji.
"Jeśli prezydenta zaprasza się na jakieś święto do Tbilisi, a potem wsadza do samochodu i wiezie do innego państwa, to czy nie jest to prowokacja?" - zapytał rosyjski minister.
"Pan minister Ławrow ma najwyraźniej kłopoty z geografią i chyba nawet kłopoty z dokumentem, który podpisał jego prezydent Miedwiediew" - podkreślił Kamiński w TVN24.
"Według planu pokojowego, który podpisał prezydent (Rosji) Dmitrij Miedwiediew i prezydent (Francji) Nicolas Sarkozy, to miejsce jest częścią niedyskutowalną terytorium gruzińskiego i tam nie powinno być żadnych rosyjskich, ani osetyjskich żołnierzy" - dodał.
"Więc minister Ławrow najwyraźniej nie wie, co mówi, bo prezydent znajdował się na terytorium Gruzji. Podkreślam - na tym terytorium, które według planu pokojowego powinno być dzisiaj pod kontrolą sił gruzińskich, a wszyscy i cały świat mogli się przekonać, że tak nie jest" - zaznaczył Kamiński.
W niedzielę konwój samochodów z prezydentami L. Kaczyńskim i Micheilem Saakaszwilim został zatrzymany przy granicy z Osetią Południową. W pobliżu rozległy się strzały. Nikomu nic się nie stało.
"Strzelano z tamtej, rosyjskiej strony, a mamy pewność, że tam są rosyjscy, osetyjscy żołnierze" - mówił minister. Według niego, należy przypuszczać, iż strzelali ludzie mówiący bardzo dobrze po rosyjsku - "ergo: Rosjanie" - zaznaczył.
Prezydencki minister był pytany, czy cała sytuacja nie była prowokacją ze strony gruzińskiej, której zależy na obecności w międzynarodowych mediach.
"Ja nie sądzę. Na pewno prezydentowi Saakaszwilemu zależało na tym, żeby świat zobaczył, że plan pokojowy jest niewykonywany, ale w tym nie ma nic złego i temu służyła ta wizyta" - zaznaczył Kamiński.
Jak dodał, on się prowokacji nie doszukuje. "Jeżeli w niebezpieczeństwie byłby prezydent Lech Kaczyński, w niebezpieczeństwie byłby także Saakaszwili, bo oni tam byli obaj" - zaznaczył.
Jego zdaniem, można byłoby mówić o prowokacji, gdyby prezydent Gruzji siedział sobie bezpiecznie w Tbilisi i wysłał prezydenta Kaczyńskiego w góry. "A byli tam obaj, więc nie przypuszczam, żeby Saakaszwili miał samobójcze tendencje" - dodał minister.
Zdaniem Kamińskiego, Unia Europejska powinna przede wszystkim wyciągać wnioski z tego, że "jej głos nie jest słyszany, nie jest szanowany przez Rosjan", bo w sposób ewidentny nie wykonują oni postanowień planu pokojowego.
"Unia dała temu paktowi pokojowemu swój placet, dała swój autorytet" - mówił. Jego zdaniem "ten autorytet jest narażany na śmieszność, jeżeli Rosjanie w tak ostentacyjny sposób go nie wykonują".
Zaznaczył, że UE powinna w tej kwestii mówić jednym głosem, czego zwolennikiem zawsze był Lech Kaczyński. Podkreślił, że "powinna bronić integralności terytorialnej Gruzji i mówić wyraźnie, że w dzisiejszym świecie nie powinno być miejsca dla imperializmu". (PAP)
joko/ ral/ par/ woj/