Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

KE dostała od premiera Rumunii odpowiedź na zarzuty; będą kontrole

0
Podziel się:

KE ma już list z odpowiedzią premiera Rumunii Victora Ponty na stawiane
zarzuty. Szef rządu zobowiązał się m.in. do wycofania dwóch kontrowersyjnych dekretów. W środę KE
ogłosi raport, w którym określi obszary, gdzie konieczna jest dalsza kontrola Rumunii.

KE ma już list z odpowiedzią premiera Rumunii Victora Ponty na stawiane zarzuty. Szef rządu zobowiązał się m.in. do wycofania dwóch kontrowersyjnych dekretów. W środę KE ogłosi raport, w którym określi obszary, gdzie konieczna jest dalsza kontrola Rumunii.

"Dostaliśmy szczegółową odpowiedź na 11 postawionych kwestii i jutro udzielimy odpowiedzi" - powiedział rzecznik Komisji Europejskiej Frederic Vincent we wtorek na codziennym briefingu.

Raport o Rumunii to dokument w ramach tzw. Mechanizmu Oceny i Kontroli, oceniający postępy kraju w obszarze sprawiedliwości, walki z przestępczością i korupcją w ciągu ostatnich pięciu lat (od czasu przystąpienia Rumunii do UE) i biorący pod uwagę ostatnie kontrowersyjne wydarzenia.

Rzecznik potwierdził też, że w poniedziałek wieczorem doszło do rozmowy telefonicznej między przewodniczącym KE Jose Manuelem Barroso a Pontą. Źródła w KE powiedziały PAP, że rumuński premier "zobowiązał się do pilnego wycofania dwóch dekretów", przyjętych niedawno, które zostały zakwestionowane zarówno przez Komisję Europejską jak i Trybunał Konstytucyjny Rumunii.

Chodzi o wycofanie dekretu w sprawie referendum, w którym wyborcy mieli zdecydować o przyszłości zawieszonego prezydenta Traiana Basescu (dekret znosił wymóg 50-proc. frekwencji do uznania referendum za ważne), oraz o dekret w sprawie ograniczenia uprawnień Trybunału Konstytucyjnego.

W Rumunii we wtorek rozpoczęło się nadzwyczajne posiedzenie parlamentu, które potrwa do środy. Zgodnie z informacjami KE głosowanie w sprawie dekretu o referendum ma się odbyć jeszcze we wtorek, a w sprawie uprawnień Trybunału Konstytucyjnego - w środę. Jeśli ten harmonogram się sprawdzi, KE nie będzie mogła uwzględnić wyników głosowań w swym raporcie, który komisarze przyjmą na posiedzeniu KE również w środę, ale rano.

Ponadto - przypomniały źródła - KE sformułowała aż 11 zastrzeżeń. Dlatego oczekuje się, że środowy raport KE będzie krytyczny i "nie zakończy, a dopiero rozpocznie dalszy etap kontroli" w Rumunii. Pogłębiona kontrola ma dotyczyć właśnie zakwestionowanych obszarów.

Według projektu raportu KE opublikowanego przez portal EurActiv, KE ma wydać kolejny raport w ramach mechanizmu oceny jeszcze przed końcem bieżącego roku; ponadto w dokumencie podtrzymuje sformułowane wcześniej zastrzeżenia wobec Rumunii.

KE domaga się, by Rumunia przywróciła kompetencje Trybunału Konstytucyjnego (odebrane mu niedawno dekretem rządowym) oraz próg 50-procentowej frekwencji konieczny do uznania referendum w sprawie prezydenta Basescu za ważne. Ponadto Komisja chce, by na rzecznika praw obywatelskich mianowano osobę z ponadpartyjnym poparciem oraz by władze Rumunii wystrzegały się "selektywnego użycia publikacji w Dzienniku Urzędowym dla celów politycznych". KE domaga się też ustąpienia ministrów, wobec których zapadły wyroki kwestionujące ich uczciwość, a także dymisji posłów, wobec których zapadły wyroki w sprawie konfliktu interesów lub korupcji na wysokim szczeblu.

KE zainteresowała się sprawą Rumunii po tym, jak kierowany przez Pontę od maja socjaldemokratyczno-liberalny rząd w szybkim tempie przyjął dekrety ograniczające kompetencje Trybunału Konstytucyjnego, wymienił szefów obu izb parlamentu, a także rzecznika praw obywatelskich, który jako jedyny mógł nowe dekrety zakwestionować. Ponadto w piątek 6 lipca parlament głosami koalicji rządowej opowiedział się za wszczęciem procedury impeachmentu wobec prezydenta. Centroprawicowy szef państwa został zawieszony w obowiązkach na 30 dni. 29 lipca odbędzie się referendum w sprawie odsunięcia go od władzy.

KE opublikuje w środę raport nie tylko o Rumunii, a także o Bułgarii. Mechanizm Oceny i Kontroli dotyczy tylko tych dwóch państw. Od jego wprowadzenia uzależniono zgodę na wejście obu krajów do UE w 2007 roku, bo wciąż istniały obawy, że kraje te nie zdążyły wystarczająco dostosować się do standardów unijnych.

Bułgaria była ostatnio krytykowana w mediach w związku ze zwolnieniem w czwartek przez Naczelną Radę Sądowniczą szefowej Związku Sędziów Mirosławy Todorowej. Formalnym powodem dymisji było zwlekanie z ogłoszeniem przez nią uzasadnień do wyroków w trzech sprawach karnych. Według kolegów Todorowej rzeczywistą przyczyną zwolnienia jest jej kategoryczny sprzeciw wobec nacisków władzy wykonawczej na wymiar sprawiedliwości. Todorowa występowała przeciwko wicepremierowi i szefowi MSW Cwetanowi Cwetanowowi i podała go do sądu.

W poniedziałek pojawiła się kolejna informacja, która pokazuje problemy z korupcją w Rumunii. Prokuratura ds. walki z korupcją (DAN) poinformowała, że otworzyła śledztwo przeciwko rumuńskiemu europosłowi Adrianowi Severinowi oskarżając go m.in. o zawieranie fikcyjnych kontraktów z rumuńskimi firmami konsultingowymi, w rezultacie których budżet UE stracił 430 tys. euro.

Severin to jeden z trzech europosłów - bohaterów prowokacji brytyjskiego "Sunday Timesa" sprzed roku. Tygodnik zarejestrował nagrania z ukrytej kamery, które dowodzą, że byli oni gotowi sprzedać poprawki do nowo uchwalanych przepisów UE za kwoty sięgające nawet 100 tys. euro. Dwóch z trzech europosłów: były minister spraw zagranicznych Słowenii Zoran Thaler oraz były minister spraw wewnętrznych Austrii Ernst Strasser niemal natychmiast złożyli mandaty w Parlamencie Europejskim. Severin, były wicepremier Rumunii, odmówił i wciąż jest europosłem. Jedyną konsekwencją wobec niego było wyrzucenie go z frakcji socjalistów przez ówczesnego jej szefa Martina Schulza.

Za łamanie praw podstawowych UE, do których zalicza się niezawisłość sądów, krajowi członkowskiemu grozi uruchomienie procedury z art. 7 traktatu UE. Zgodnie z nim w ostateczności krajowi grozi utrata głosu w Radzie UE, jeśli nie wykaże on poprawy. Potrzebna jest do tego jednomyślność wszystkich państw, którą bardzo trudno uzyskać. Procedury tej nigdy jeszcze nie zastosowano.

Dlatego komentatorzy przyznają, że najsilniejszym narzędziem w rękach KE jest wywieranie presji, zwłaszcza, że Rumunia wciąż nie korzysta z pełni praw wynikających z integracji z UE - nie jest bowiem członkiem strefy Schengen. Choć raport KE nie ma oficjalnie związku ze staraniami Bukaresztu o wejście do Schengen, już pojawiły się głosy w KE grożące taką polityczną konsekwencją.

Z Brukseli Inga Czerny (PAP)

icz/ akl/ kot/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)