Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Klich: więcej żołnierzy to szybsze zakończenie misji w Afganistanie

0
Podziel się:

Planowane zwiększenie wielkości polskiego kontyngentu w Afganistanie
pozwoli szybciej osiągnąć zakładane cele operacji i tym samym wcześniej wycofać się z tego kraju -
przekonywał w piątek posłów minister obrony Bogdan Klich. Wyraził przekonanie, że operacja ISAF
jest uzasadniona.

Planowane zwiększenie wielkości polskiego kontyngentu w Afganistanie pozwoli szybciej osiągnąć zakładane cele operacji i tym samym wcześniej wycofać się z tego kraju - przekonywał w piątek posłów minister obrony Bogdan Klich. Wyraził przekonanie, że operacja ISAF jest uzasadniona.

W sejmowej debacie nad informacją rządu o misji afgańskiej Klich przypomniał, że zakładanym celem końcowym operacji ISAF jest doprowadzenie do stanu, kiedy afgańska administracja, armia, policja i inne instytucje państwowe będą w stanie samodzielnie zapewnić bezpieczeństwo miejscowej ludności. Szef MON zastrzegał, że jest przeciwny kalendarzowemu określaniu daty wyjścia z Afganistanu, czego domagali się przedstawiciele kół poselskich, w tym Ludwik Dorn (Polska Plus). Dorn wniósł o odrzucenie informacji - Sejm głosować będzie na tym na następnym posiedzeniu.

Klich argumentował, że wzmocnienie kontynentu zapewni większą "swobodę operacyjną" wojsku, dzięki czemu łatwiej mu będzie stabilizować sytuację w prowincji Ghazni. Gdy uda się to osiągnąć, misja ma zmienić charakter ze stabilizacyjnej na stabilizacyjno-szkoleniową, a poszczególne dystrykty mają być stopniowo przekazywane władzom afgańskim. Ostatnim etapem będzie przeorientowanie wysiłku na szkoleniowo-doradczy i dalsza redukcja kontyngentu - aż do całkowitego wycofania go.

Szef MON wyraził nadzieję, że - tak jak dotychczas - wokół polskiej misji w Afganistanie utrzymana będzie ponadpartyjna zgoda; przypomniał, że decyzja rządu Donalda Tuska o kontynuowaniu misji w tym kraju jest "konsekwencją decyzji podjętych przez poprzednie rządy", w tym decyzji gabinetu Leszka Millera, których wysłał żołnierzy do amerykańskiej operacji Enduring Freedom, oraz postanowień rządu PiS, który zwiększył polskie zaangażowanie w Afganistanie.

Posłom pytającym, czy wojnę w Afganistanie można uznać za słuszną, odpowiedział twierdząco, argumentując, że interwencja jest odpowiedzią na agresję, jaką były zamachy terrorystyczne 11 września 2001 roku.

Klich zapowiedział wysłanie obecnego 200-osobowego odwodu do Afganistanu na przełomie lutego i marca, by wzmocnić kontyngent z nadejściem wiosny, kiedy wzmaga się działalność ruchu oporu. Zapewnił, że do końca roku zostanie wybrany dostawca pięciu śmigłowców transportowych Mi-17, które zostaną dostarczone do Afganistanu w ciągu 9-12 miesięcy od zakupu. Wiosną przyszłego roku polskich żołnierzy w Afganistanie mają też wspomóc kolejne cztery śmigłowce bojowe Mi-24. Klich zapowiedział też uzbrojenie śmigłowców w karabiny wielolufowe, mimo zastrzeżeń wiążących się z ryzykiem większych strat cywilnych w razie ich użycia.

Grzegorz Dolniak (PO) przestrzegał, że wycofanie się z Afganistanu groziłoby, że kraj ten znów stanie się przystanią terrorystów, niebezpiecznych także dla Polski. Dolniak zapewnił, że jego ugrupowanie rozumie argumenty przeciwników interwencji, ale - przekonywał - przykłady upadłych państw, jak Rwanda i Bośnia, pokazują, że stają się one zarzewiem konfliktów, a także zagrożenia terrorystycznego. "Afganistan już raz został zostawiony samemu sobie - po wycofaniu wojsk radzieckich. Pozostawienie go na pastwę talibów obróciłoby się przeciw cywilizowanemu światu" - przekonywał.

"Ze zdziwieniem odbieramy apele niektórych polityków lewicy o jak najszybszą rejteradę, nie baczących, kto podejmował decyzje o udziale w operacjach w Iraku i Afganistanie" - mówił Dolniak. Wyraził pogląd, że dopiero rządy PO i PSL umożliwiły godne wyjście z Iraku.

Polska jest w Afganistanie z powodu sojuszniczych zobowiązań, a celem operacji jest dźwignięcie Afganistanu, by jego mieszkańcy korzystali z dóbr cywilizacji - powiedział Stanisław Rakoczy (PSL). "Nasza obecność wynika z zobowiązań sojuszniczych" i w tym sensie jest "swoistą inwestycją w nasze bezpieczeństwo" - przekonywał poseł. Dodał, że Polska udowadnia, iż jest gotowa pomagać i ponosić straty, przyznał zarazem, że "trudno wytłumaczyć każdą śmierć polskiego żołnierza, podobnie jak trudno uzasadnić ofiary cywilne".

Rakoczy podkreślił, że trudno osiągnąć cel operacji - budowę struktur państwowych i zapewnienie bezpieczeństwa ludności w kraju o kulturze plemiennej, pozbawionym infrastruktury, dotkniętym masowym analfabetyzmem i bezrobociem. Zapewnił, że Polska "nie prowadzi wojny cywilizacji; nie walczymy z islamem ani jego kulturą". Zdaniem Rakoczego dalsza obecność w Afganistanie ma służyć wykazaniu sojuszniczej lojalności, a "wobec talibów i państw pozanatowskich, zwłaszcza Chin i Rosji, wykazaniu siły i konsekwencji działania Sojuszu Północnoatlantyckiego".

Karol Karski (PiS) pytał o korzyści z zaangażowania w Afganistanie, chciał też przedstawienia scenariuszy zakończenia misji. Komentując argument, że udział w operacji przyczynia się do doskonalenia armii, Karski stwierdził, że "wojsko doskonali się tam w pacyfikowaniu sił partyzanckich", a "prowadzone tam działania stoją obok zadań regularnej armii" - ocenił. Dodał, że podczas gdy Polska wysyła wojska w odległe rejony, przy jej granicach odbywają się rosyjskie wojskowe manewry o niepokojących scenariuszach.

Zdaniem Stanisława Wziątka (Lewica) należy przedefiniować udział polskich żołnierzy w wojnie w Afganistanie i zwiększyć wsparcie dla miejscowej ludności. Zaapelował, by "rozważyć i uzgodnić zmianę zakresu polskiej odpowiedzialności" i "zbudować plan pokoju", zwiększając wsparcie dla ludności. "Bez wsparcia ludności tej wojny nie wygramy" - powiedział Wziątek. "Mahatma Gandhi powiedział, że nie ma drogi do pokoju, to pokój jest drogą. Panie ministrze, to jest filozofia, którą można wygrać wojnę" - zwrócił się do Klicha.

Wziątek zapewnił, że nie kwestionuje udziału polskich żołnierzy w wojnie afgańskiej, w której chodzi "nie tyle o nasze bezpieczeństwo, ile o sojusznicze zobowiązanie". W jego ocenie jednak "mamy obowiązek upominać się o bezpieczeństwo naszych żołnierzy uczestniczących w tej wojnie". Wziątek dodał, że gdy rząd SLD wysyłał żołnierzy do Afganistanu, mówiło się o misji stabilizacyjnej. Wyraził przekonanie, że przejęcie przez Polskę odpowiedzialności za prowincję Ghazni było błędem; zarzucił ministrowi obrony Bogdanowi Klichowi, że zapowiadając zwiększenie kontyngentu "wpisuje się w zwiększenie działań militarnych".

Ubolewał, że decyzja o zwiększeniu kontyngentu najwyraźniej już zapadła i "podjęto ją nie w drodze debaty i przedstawienia racji, ale natychmiast po krótkiej rozmowie premiera Donalda Tuska z prezydentem USA Barackiem Obamą". Poseł wytknął też rządowi niekonsekwencję, przypominając, że latem premier mówił, że trzeba więcej sprzętu, a nie żołnierzy, a teraz minister obrony "widząc braki w wyposażeniu, wysyła kolejnych żołnierzy". Klich zarzucił Wziątkowi hipokryzję.

Zdaniem przedstawicieli kół poselskich Polska Plus, SdPl oraz DKP SD, zaangażowanie Polski w operacji ISAF w Afganistanie jest nieproporcjonalnie duże w porównaniu z wysiłkiem innych państw. Ludwik Dorn (Polska Plus) wniósł o odrzucenie informacji i ocenił, że polskiemu kontyngentowi brakuje śmigłowców, lekkich pojazdów opancerzonych i rozpoznawczych bezzałogowców. Klich, wyliczając dostawy sprzętu dla polskich żołnierzy ISAF, wypomniał Dornowi, że jako wicemarszałek Sejmu "przyrzekał interwencję w Kongresie USA" w sprawie użyczenia sprzętu. "Co w tej sprawie zrobił? Chyba nic" - kontrował Klich.

Marek Borowski(SdPl) podkreślał, że choć zagranicznych wojsk przybywa, sytuacja w Afganistanie się nie poprawia. Ocenił, że Polska uczestniczy w misji już tylko z jednego powodu: "aby doprowadzić do sytuacji, kiedy będzie się można wycofać zachowując twarz". Poseł krytycznie skomentował opinie szefa MON wyrażone na konferencji prasowej w połowie listopada, że uczestniczymy w operacji m.in. dla zdrowia polskiej młodzieży, bo w Afganistanie produkowane są narkotyki, a także dlatego, że "jesteśmy winni coś ludności Afganistanu".

"Mudżahedini dzięki swojej wojnie, którą wypowiedzieli inwazji sowieckiej, odciążyli nas i sprawili, że inwazja sowiecka w roku 1981 już nie wchodziła w rachubę" - mówił wtedy Bogdan Klich. "To nie jest śmieszne, tylko żałosne, tego typu argumenty oznaczają, że jesteśmy bezradni" - powiedział Borowski.

Odpowiadając na pytania posłów szef MON zapewnił, że planowane zwiększenie kontyngentu o 800 żołnierzy nie będzie problemem. Podkreślił, że prace nad strategią dalszego zaangażowania w Afganistanie trwały od września, a zamiar zwiększenia kontyngentu rząd powziął jeszcze przed apelami sekretarza generalnego NATO i prezydenta Stanów Zjednoczonych. Klich dodał, że błędem - nie tylko Polski, ale wszystkich sojuszników - było, że sił wchodzących w skład ISAF nie zwiększono już wcześniej.

W ramach obecnej szóstej zmiany polskiego kontyngentu w misji ISAF służy ok. 2 tys. polskich żołnierzy; kolejnych 200 przebywa w kraju w ramach strategicznego odwodu. Według przedstawionych ostatnio planów MON od początku siódmej zmiany - w połowie kwietnia przyszłego roku - Polska mogłaby mieć w Afganistanie 2600 żołnierzy w rejonie operacji i dodatkowych 400 w kraju. (PAP)

brw/ ktl/ ajg/ mok/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)