Ambasador USA w Iraku Ryan C.Crocker poskarżył się sekretarz stanu Condoleezzie Rice, że brakuje mu wykwalifikowanych pracowników - podał wtorkowy "Washington Post". Tymczasem Kongres uważa, że ambasada jest zbyt wielka i kosztowna.
"Nie możemy wykonywać najważniejszej pracy dla kraju, jeżeli nie mamy najlepszych ludzi z Departamentu Stanu. Problem polega na tym, czy jesteśmy służbą dyplomatyczną w czasie wojny. Jeżeli tak, to musimy ustawić odpowiednio nasze priorytety, czego dotychczas nie zrobiliśmy" - napisał Crocker w depeszy do Rice 31 maja.
Ambasador jest pod wyjątkową presją, aby doprowadzić do politycznego pojednania między zwalczającymi się nawzajem frakcjami religijnymi w Iraku, głównie sunnitami i szyitami. Jak dotąd jego wysiłki nie przynoszą żadnych wyników.
Tymczasem w zdominowanym przez Demokratów Kongresie nasilają się głosy, że ambasada w Bagdadzie jest zbyt rozbudowana. Jej tegoroczny budżet wynosi ponad miliard dolarów; placówka zatrudnia przeszło 1000 amerykańskich pracowników i 4000 z innych krajów.
"Mówiąc w kółko, że nie chcemy być postrzegani jako siła okupacyjna w Iraku, budujemy największą ambasadę ze wszystkich, jakie mamy. Nie możemy po prostu sprawdzić, kogo tam naprawdę potrzebujemy, i wysłać resztę do domu?" - powiedział demokratyczny senator Patrick Leahy w maju na przesłuchaniu w komisji senackiej, na którym Rice składała wyjaśnienia.
Crocker jednak powiedział w wywiadzie dla "Washington Post", że "ma za mało ludzi" w ambasadzie. Zastrzegał się też, że nie krytykuje swej szefowej.
Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ mc/
