Partyzanci z Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii (FARC) ogłosili w środę koniec 30-dniowego zawieszenia broni, które weszło w życie 15 grudnia; zapowiedzieli też, że nie mają zamiaru przedłużać go do najbliższych wyborów, które odbędą się w 2014 roku.
"Informujemy lud Kolumbii i cały świat, że dotrzymaliśmy danego słowa i mimo aktów agresji i stałych prowokacji sił rządowych" dotrzymaliśmy warunków zawieszenia broni - powiedział dziennikarzom Pablo Catabumbo, jeden z delegatów FARC mających prowadzić rozmowy pokojowego z kolumbijskim rządem, które toczą się na Kubie.
"Niektóre źródła szerzyły pogłoski o tym, że FARC ma zamiar przedłużyć zawieszenie broni aż do wyborów" parlamentarnych w marcu oraz prezydenckich w maju, ale "nastał jednostronny koniec zawieszenia broni" - dodał Catabumbo.
Przedstawiciele FARC negocjują od 2012 roku z rządem warunki zakończenia trwającej od przeszło pół wieku wojny domowej. Pochłonęła ona dotąd 200 tys. ofiar śmiertelnych, w tym 176 tys. cywilów.
Zawieszenie broni ogłoszone przez FARC w połowie grudnia to druga taka inicjatywa od początku rozmów pokojowych. Po raz pierwszy słabnąca militarnie lewicowa partyzantka FARC zawiesiła jednostronnie na dwa miesiące działania zbrojne w listopadzie 2012 roku.
Jak dotąd rząd prezydenta Juana Manuela Santosa odmawia ogłoszenia dwustronnego zawieszenia broni, tłumacząc, że podczas poprzednich takich przerw w działaniach zbrojnych FARC zdołał umocnić swoje pozycje. W grudniu rząd zapowiedział, że przystąpi do rozejmu dopiero wtedy, gdy obie strony osiągną porozumienie w sprawie zakończenia konfliktu zbrojnego.
22 grudnia wojsko przeprowadziło operację przeciw FARC, w której zginęło co najmniej 10 partyzantów.
Aby podpisać układ z partyzantami, rząd w Bogocie musiałby przyjąć ich podstawowy warunek: zagwarantować, że partyzanci nie będą stawiani przed sądem za czyny popełnione w szeregach FARC.
Prezydent Santos negocjuje obecnie z Organizacją Państw Amerykańskich i Międzyamerykańskim Trybunałem Praw Człowieka, by zezwoliły mu na "elastyczne podejście" do sprawy winy za popełnione przez członków FARC "ciężkie czyny karalne i zbrodnie".
Problem komplikują dodatkowo kwestie odpowiedzialności członków i dowódców oddziałów paramilitarnych za zbrodnie na ludności cywilnej podejrzewanej o sprzyjanie partyzantom. Powołane przez parlament Kolumbii Krajowe Centrum Pamięci Historycznej uznało oddziały paramilitarne organizowane i opłacane przez wielkich właścicieli ziemskich za winne co najmniej 15 tys. zabójstw. Ofiarami byli głównie chłopi.
Oddziały FARC według oceny kolumbijskich władz liczą obecnie 7-8 tys. partyzantów, podczas gdy w 2002 roku partyzantka miała 26 tys. ludzi pod bronią. Jednym z głównych źródeł finansowania FARC pozostaje ściągany od rolników podatek od uprawy koki, co potwierdziła delegacja partyzantów prowadząca negocjacje w Hawanie.(PAP)
fit/ kar/
15497695 arch.