Prezydent Bronisław Komorowski powiedział w środę, że w związku z atakiem na konsulat USA w Bengazi za wcześnie na ferowanie wyroków co do skutków zamachu. Ale - jak dodał - można go wiązać z procesem zachodzącym w Libii, gdzie dają znać o sobie różne "ekstremalne formy działania Al-Kaidy".
W następstwie ataku na konsulat amerykański w Bengazi na wschodzie Libii zginął ambasador USA i trójka innych pracowników ambasady - podały w środę agencje. Powodem ataku był film obrażający proroka Mahometa.
O tej sprawie była mowa podczas środowego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego z udziałem prezydenta. Informację dotyczącą zamachu przedstawił minister spraw wewnętrznych Jacek Cichocki.
"Jest chyba jednak jeszcze za wcześnie na ferowanie daleko idących wyroków co do skutków tego zamachu, niewątpliwie można jednak wiązać to, co się wydarzyło, z niepokojącym procesem zachodzącym szczególnie we wschodniej Libii, ale i chyba w Egipcie, gdzie dają o sobie znać różne ekstremalne formy działania Al-Kaidy, która działa poprzez - czy uruchamia - emocje ludzkie" - mówił prezydent.
"To jest w jakiejś mierze ten proces, którego się obawialiśmy. Sekundując i życząc jak najlepiej +wiośnie arabskiej+ obawialiśmy się, że mogą się ujawnić elementy polityczne myślące w kategoriach fundamentalizmu islamskiego czy w kategoriach szukania radykalnych metod tyle samo politycznych, ile militarnych" - powiedział prezydent.
"Być może - tutaj nie mam wystarczającej wiedzy - jest to sygnał o zachodzeniu tego rodzaju procesów" - dodał Komorowski.(PAP)
hgt/ eaw/ bk/