Największym beneficjentem mijającej kampanii wyborczej może być Ruch Palikota, a najwięcej może stracić SLD - ocenia politolog z UJ, prof. Wawrzyniec Konarski. Za dużą niewiadomą wyborów uważa wynik PSL, bo trudno powiedzieć czy dostanie ono 5-6 proc., czy 8-10 proc.
"W porównaniu z poprzednimi kampaniami ta jest łagodniejsza, ale przybiera w tej chwili dość dynamiczny wymiar" - ocenił politolog, pytany przez PAP o porównanie z poprzednimi tegorocznej kampanii przed wyborami parlamentarnymi.
Według Konarskiego, obecnie mamy już do czynienia z "początkiem finiszu na ostatniej prostej". "Widać wyraźnie, że dwaj główni polscy politycy - czyli (Donald) Tusk i (Jarosław) Kaczyński są tą kampanią już nie tyle może zmęczeni, ile są w nią bardzo mocno zaangażowani" - powiedział.
Przy czym - jego zdaniem - bardziej zmęczony kampanią był dotychczas premier Donald Tusk. "W istocie nie uzyskał żadnej (...) wyrazistej formy pomocy ze strony polityków, którzy (...) tworzą ścisłe grono przywódcze Platformy, jak (Grzegorz) Schetyna czy (Cezary) Grabarczyk" - powiedział.
"Prawdopodobnie można założyć, że Grzegorz Schetyna, który jest osobą mającą zdecydowanie większe ambicje niż to, co dziś może realizować, czeka na przebieg wypadków, by móc się odnieść do wyniku wyborów później. Natomiast ewidentnie to, co się dziś dzieje, pokazuje, że on dokonuje - nie wiem czy świadomie, czy nieświadomie - czegoś w rodzaju grzechu zaniechania, nie angażuje się w kampanię" - ocenił.
W opinii Konarskiego, powoduje to, że w tej kampanii "Tusk w zasadzie jest samotnikiem". "Jest zwolennikiem swojej partii, jest silnym osobowościowo politykiem, który potrafi być wtedy, kiedy trzeba cynicznym, wtedy, kiedy trzeba umie nas wzruszać, natomiast działa sam i to jest dla niego duże utrudnienie" - mówił.
Natomiast Kaczyński - ocenił politolog - "do tej pory był bardzo aktywny, zmuszał Tuska do zachowań reaktywnych". Jednak, według niego, w ostatnim czasie widać zmęczenie prezesa PiS "tą maską, jaką przyjął wcześniej, maską takiego twardziela, który jest dobrze przygotowany i zdarzają mu się również potknięcia".
Wydaje się - mówił Konarski - iż największym beneficjentem tej kampanii będzie właśnie Palikot. Zakładając - jak mówił - że "teoria spiskowa, iż Palikot stworzył swój ruch po to, by być taką ukrytą ręką Tuska w podbieraniu wyborów lewicowych" jest nieprawdziwa.
Przypomniał, że Palikotowi "wiele szans nie dawano" i przyznał, że sam także nie był przekonany, że mu się uda.
Jednak - w opinii Konarskiego - lider Ruchu, "mówiąc kolokwialnie, odrobił lekcję". "Ponieważ wiele osób, tak jak ja, wskazywało na to, że jemu się nie uda, pod warunkiem, że nie rozpocznie ciężkiej pracy politycznej ze swoimi potencjalnymi zwolennikami i tymi, którzy potencjalnie mogą wspomóc go jako wyborcy" - powiedział.
Zwrócił uwagę, że lider Ruchu promuje obecnie ludzi "kompletnie nieznanych, dla których jedyną legitymacją jest w tej chwili to, że są oni z Palikotem". Jednocześnie - jak mówił - podjął wysiłek budowania struktur swej partii w terenie.
Natomiast najwięcej stracił w kampanii - w opinii Konarskiego - SLD. "Ponieważ kampania wyborcza tej partii jest bez wyrazu, niestety przywództwo Napieralskiego uległo erozji. On jest mało wyrazisty" - ocenił.
Dodatkowo - uważa Konarski - na niekorzyść Sojuszu działa Ruch Palikota. "Ponieważ SLD jako partia wytracił dynamikę, która mogłaby być atrakcyjna dla ludzi młodych" - ocenił.
Za dużą niewiadomą niedzielnych wyborów uznał zaś wynik wyborczy PSL, bo "zawsze wypadało gorzej w sondażach" niż w realnych wyborach. Według Konarskiego, PSL przekroczy próg wyborczy, ale trudno powiedzieć czy uzyska wynik w okolicach 5-6 proc., czy 8-10 proc. (PAP)
sdd/ son/
