# dochodzą wypowiedzi stron #
25.04. Białystok (PAP) - 30 kwietnia zapadnie wyrok w sprawie Białorusina Andrieja Żukowca oskarżonego o oszustwa bankowe na Białorusi. Prokurator chce dla niego m.in. kary więzienia w zawieszeniu, obrona - uniewinnienia. W czwartek przed Sądem Rejonowym w Białymstoku zakończył się proces w tej sprawie.
Proces zakończył się po raz drugi, strony ponownie wygłosiły mowy końcowe. Po raz pierwszy zrobiły to w grudniu, wówczas sąd postanowił jednak wznowić przewód sądowy, by włączyć do materiału dowodowego przetłumaczone na język polski teksty białoruskich kodeksów: karnego i postępowania karnego.
Chodziło o kwestię przedawnienia karalności w prawie białoruskim, na którą zwrócił uwagę w swoim wystąpieniu obrońca Żukowca.
W czwartek strony ponownie wygłosiły mowy końcowe, powtarzając swoje tezy. Prokurator zażądał kary dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat, 25 tys. zł grzywny i obowiązku naprawienia szkody bankom.
"Posłużenie się fałszywymi dokumentami to przestępstwo zarówno w Polsce, jak i na Białorusi" - mówił Andrzej Śliwski z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku. W ocenie prokuratury, w bankach przedkładane były bowiem podrobione dokumenty, by uzyskać kredyty. "To klasyczny przypadek wprowadzenia banku w błąd" - dodał prokurator.
Odniósł się też do kwestii podwójnej karalności, podnoszonej przez obrońców. W ocenie prokuratora, jest to bowiem warunek fakultatywny, a nie obligatoryjny, czyli sąd może, ale nie musi wziąć go pod uwagę. Prokurator Śliwski mówił także, że - w jego ocenie - termin przedawnienia w przypadku Żukowca jeszcze nie minął.
Obrońcy Białorusina chcą uniewinnienia. W ich ocenie, karalność czynów zarzuconych ich klientowi (umowy kredytowe były zawierane w 1994 roku), według prawa białoruskiego, już się przedawniła. Nie jest więc spełniony warunek tzw. podwójnej karalności, zgodnie z którym warunkiem odpowiedzialności przed sądem polskim jest uznanie czynu za przestępstwo również w miejscu jego popełnienia.
Uważają też, że nawet jeśli sąd nie wziąłby pod uwagę tego argumentu, to dowody zebrane w sprawie nie są wystarczające, by skazać Żukowca. "Znaczna część materiału dowodowego, ta, która została wytworzona bez żadnego wpływu i bez żadnej możliwości kontroli przez polski wymiar sprawiedliwości w tej sprawie, nie mogłaby być podstawą rozstrzygnięcia" - mówił mec. Jarosław Majewski.
"Nie ulega wątpliwości, że państwo białoruskie nie spełnia podstawowych standardów, jeśli chodzi o przestrzeganie praw człowieka i wolności obywatelskich, w tym również w zakresie wymiaru sprawiedliwości" - dodał obrońca. Powiedział też, że "przy obecnych technikach" sfabrykowanie dowodów, takich jak dokumenty, "nie jest żadną trudnością".
Białorusin, który zgadza się na podawanie jego nazwiska i prezentowanie w mediach wizerunku, jest oskarżony o oszustwo przy uzyskaniu prawie 700 tys. dolarów kredytów w białoruskich bankach. Nie przyznaje się do zarzutów i od początku przekonuje, że nadesłane z Białorusi dowody przeciw niemu są sfałszowane, a sprawa ma związek z jego działalnością w antyłukaszenkowskiej opozycji.
"Zapewniam sąd, że nie popełniłem żadnych czynów zabronionych na Białorusi" - powiedział w czwartek na zakończenie procesu.
To jedna ze spraw najdłużej prowadzonych przed białostockim sądem rejonowym. Toczy się w Białymstoku, bo Żukowiec - poszukiwany listem gończym na Białorusi - został zatrzymany w tym mieście w 2001 r., a miejscowy sąd nie zgodził się na wydanie go Białorusi, oceniając, że nie ma tam szans na uczciwy proces.
Białorusin przedstawił dowody na swoje związki z opozycją antyłukaszenkowską, a sąd uznał, że w tej sytuacji wydanie go Białorusi jest prawnie niedopuszczalne.
Białorusini przekazali więc materiały w jego sprawie Prokuraturze Okręgowej w Białymstoku, a ta oskarżyła Żukowca. Główna trudność procesu polegała na tym, że dowody pochodzą z zagranicy. Stamtąd pochodziły dokumenty, które trzeba było przetłumaczyć; stamtąd też byli świadkowie. (PAP)
rof/ bno/ jra/