Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kontrolerka NIK: były prezes Polfy chciał mnie przekupić

0
Podziel się:

Kontrolerka Najwyższej Izby Kontroli,
zeznając w środę przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Pragi-
Południe, w procesie byłego prezesa "Polfy" SA Andrzeja K.,
potwierdziła, że oskarżony chciał ją przekupić gdy wykonywała
czynności służbowe.

Kontrolerka Najwyższej Izby Kontroli, zeznając w środę przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Pragi- Południe, w procesie byłego prezesa "Polfy" SA Andrzeja K., potwierdziła, że oskarżony chciał ją przekupić gdy wykonywała czynności służbowe.

Prokuratura zarzuca Andrzejowi K., że w okresie od kwietnia do maja 2002 r. złożył kontrolerce NIK, Danucie Bodzek obietnicę udzielenia korzyści majątkowej - zakupu mieszkania lub przekazania znacznej kwoty pieniędzy. Miało to związek z prowadzoną przez nią kontrolą w Samodzielnym Publicznym ZOZ im. prof. Bogdanowicza przy ul. Niekłańskiej w Warszawie, gdzie pracował K. oraz w Tarchomińskich Zakładach Farmaceutycznych "Polfa" SA, których był prezesem. W zamian K. miał domagać się od kontrolerki odstąpienia od kontroli i nieujawniania nieprawidłowości. Zarzucono mu także, że powołując się na swoje kontakty, groził jej utratą pracy.

Bodzek zeznała, że podczas kontroli, przeprowadzonej w firmie należącej do K. i współpracującej ze szpitalem przy ul. Niekłańskiej, był prezes "Polfy", powiedział jej "wprost", żeby "nie przychodziła" do tego przedsiębiorstwa.

"Powiedział mi, że za to oferuje mi środki finansowe, żebym nie ujawniała, nie zapisywała stwierdzeń niekorzystnych dla niego. Padła propozycja zapłaty dla mnie ogromnych środków - 1,5 mln zł, a jeżeli nie chcę pieniędzy, to garsonierę. Generalnie Andrzej K. miał być w stanie spełnić moje życzenia, marzenia" - podkreśliła kontrolerka NIK.

Jak powiedziała, podczas kontroli, w szpitalu przy ul. Niekłańskiej, K. przyszedł do jej pokoju i przedstawił służbowe dokumenty, w których opisywała relację z prowadzonych prac.

"To była taka forma jakby pokazywania mi, że ten pan jest dobrze postawiony, że posiada koneksje (...), że będzie o wszystkim poinformowany" - powiedziała Bodzek. Dodała również, że K. powoływał się na znajomości w kierownictwie Najwyższej Izby Kontroli.

"Odbierał przy mnie wielokrotnie telefony, nie wiem z kim rozmawiał, swoich rozmówców tytułował: "panie prezesie", "panie premierze". (...) Nie omieszkał mnie informować, że zna się z moim kierownictwem" - podkreśliła kontrolerka.

Andrzej K. złożył przed sądem oświadczenie, w którym zaprzeczył, zarzutom przedstawionym przez Budzek. Według K., który zeznawał przed sądem w kwietniu, cała sprawa to "efekt działań Mariusza Łapińskiego" b. ministra zdrowia i b. szefa SLD na Mazowszu.

"Łapiński był przyjacielem mojej rodziny przez ponad 20 lat. Na przełomie 2001 i 2002 r. doszło między nami do konfliktu. Upraszczając, konflikt dotyczył dwóch aspektów - jednego prywatnego, o którym nie chcę mówić, a drugiego de facto politycznego. Popierałem koncepcję przekształceń w służbie zdrowia lansowaną przez posła Władysława Szkopa, kompletnie odmienną od tej, którą prezentował ówczesny minister zdrowia" - powiedział Andrzej K.

"Łapiński powiedział mi, że jestem skończony. Mówił to nie tylko mnie, ale także ówczesnemu ministrowi skarbu Wiesławowi Kaczmarkowi (minister skarbu był organem założycielskim Polfy Tarchomin - PAP). Żądał od niego odwołania mnie, do czego jednak nie doszło" - dodał K.

Dalszy ciąg przesłuchania kontrolerki NIK odbędzie się podczas następnej rozprawy, którą zaplanowano na 19 lipca. (PAP)

pro/ wkr/ rod/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)