Amerykańska straż graniczna zaostrzyła kontrole na północnej granicy USA z Kanadą, sprawdzając i aresztując podejrzanych o nielegalną imigrację, przemyt lub terroryzm. Czyni to także w głębi kraju, w pociągach i autobusach.
Jak podaje poniedziałkowy "New York Times", w północnej części stanu Nowy Jork, graniczącej z Kanadą, patrole straży aresztowały od 2005 r. prawie 3000 osób, które nie miały przy sobie dokumentów stwierdzających, że przebywają legalnie w USA.
Patrole wchodzą do pociągów i autobusów i wypytują pasażerów, czy są obywatelami USA, a jeśli tak, to czy są tam urodzeni. W wypadku odpowiedzi przeczącej żądają okazania dokumentów, a jeśli indagowani ich nie mają, zostają zatrzymani i osadzeni w areszcie.
Agenci wybierają zwykle osoby wyglądające na Latynosów, Azjatów i innych obcokrajowców z regionów, skąd pochodzi najwięcej imigrantów do USA. Podobne doświadczenia spotkały m.in. studentów i wykładowców miejscowego Uniwersytetu Rochester - byli oni zatrzymywani i więzieni.
Patrole graniczne zostały znacznie wzmocnione w USA po ataku terrorystycznym 11 września 2001 r.
Straż graniczna (US Customs and Border Protection) ma prawo przeprowadzać opisane przez "NYT" kontrole w rejonach przygranicznych. Rzecznicy agencji informują, że jej patrole są upoważnione do sprawdzania, jak przestrzegane są przepisy imigracyjne, w paśmie o szerokości 100 mil (ok. 160 km) od granicy.
Krytycy twierdzą jednak, że praktyka ta jest sprzeczna z konstytucją i sprowadza się do "rasowego profilowania", czyli selektywnego wybierania do kontroli osób z określonych grup etniczno-rasowych.
Podobne zarzuty stawiano uchwalonej w tym roku w stanie Arizona ustawie, która zobowiązywała miejscową policję do sprawdzania statusu imigracyjnego cudzoziemców podejrzewanych, że przebywają w USA nielegalnie.
Kluczowe elementy tej ustawy zostały zakwestionowane w sądach, gdzie spór ma być rozstrzygnięty.
Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ mc/
