Korea Południowa zażądała w poniedziałek od Korei Północnej wyjaśnień w sprawie nagłego wzrostu poziomu wody w granicznej rzece Imdżin, w wyniku którego w niedzielę zginęły trzy osoby, a trzy kolejne uznano za zaginione.
Poziom wody w Imdżin w niedzielę niespodziewanie wzrósł dwukrotnie - z 2,3 metra do 4,6 metra. Fala zmyła sześć osób, które na brzegu rozbiły namioty i łowiły ryby. Zdaniem miejscowych władz nie było żadnych naturalnych przyczyn, które mogłyby wywołać powódź, ponieważ w okolicy nie padało od kilku dni. Południowokoreańskie władze uważają, że z północnokoreańskiej tamy Hwanggang spuszczono wówczas 40 milionów ton wody. Zdaniem analityków tama ta może być wykorzystana jako broń, powodując susze lub powodzie na południu.
"Żądamy, by Korea Północna informowała z wyprzedzeniem, kiedy planuje wypuścić wodę" - powiedział rzecznik południowokoreańskiego Ministerstwa ds. Zjednoczenia Narodowego.
Korea Południowa i USA badają, dlaczego Północ wylała tak dużą ilość wody na południe, jednak na razie nie ma dowodów na to, iż była to próba ataku - powiedział rzecznik Ministerstwa Obrony.
Korea Północna oświadczyła w poniedziałek, że wodę z spuszczono z tamy z powodu nagłego wypadku, ponieważ poziom wody w rzece był za wysoki, jednak nie przeprosiła bezpośrednio za śmierć co najmniej trzech osób. Zapowiedziała też, że w przyszłości będzie ostrzegała sąsiadów przed takimi działaniami.
Korea Północna i Południowa, oddzielone od siebie mocno zmilitaryzowaną granicą, technicznie pozostają w stanie wojny, ponieważ konflikt między nimi z lat 50. zakończono zawieszeniem broni, a nie pokojem. Relacje między nimi, kwitnące za czasów dwóch poprzednich liberalnych południowokoreańskich rządów, pogorszyły się po wybraniu półtora roku temu konserwatywnego prezydenta Li Miung Baka.(PAP)
keb/ mc/
4699703 4699619