Sądowi Rejonowemu w Koszalinie (Zachodniopomorskie) nie udało się w czwartek rozpocząć procesu policjanta oskarżonego o przekroczenie uprawnień i bezprawne pozbawienie wolności dwóch nastolatków zatrzymanych za rzekome rzucanie śnieżkami.
Proces z powodu nieobecności oskarżonego Mirosława C. został odroczony do grudnia. Według matek pokrzywdzonych chłopców policjant nie stawił się w sądzie, bo leczy się w szpitalu. Proces - jak postanowiła w czwartek sędzia Anna Walenciak - ma się toczyć z wyłączoną jawnością ze względu na dobro pokrzywdzonych nieletnich.
Do zdarzenia, które będzie przedmiotem postępowania, doszło 6 grudnia 2010 r. Wieczorem na jednej z koszalińskich ulic oskarżonych zatrzymał 14 i 15-latka, którzy według niego mieli rzucać śnieżkami w okno jego mieszkania.
Policjant założył im kajdanki, zadzwonił po kolegę, po czym nastolatków przewieziono samochodem na komisariat, gdzie doszło do przesłuchania. Matki chłopców dowiedziały się o tym od synów, którzy wrócili do domów dopiero po godzinie 22.
Kobiety napisały skargę do komendanta miejskiego policji w Koszalinie. Wobec policjantów wszczęto postępowanie dyscyplinarne. W marcu br. Prokuratura Rejonowa w Sławnie (Zachodniopomorskie) wszczęła śledztwo w tej sprawie. Postępowanie zakończyło się w lipcu aktem oskarżenia, w którym jednemu z policjantów zarzucono przekroczenie uprawnień i bezprawne pozbawienie wolności dwóch nastolatków.
Oskarżony - jak informował wówczas prokuratura - nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Za bezprawne pozbawienie wolności do 5 lat więzienia.
Drugiemu funkcjonariuszowi śledczy nie przedstawili żadnych zarzutów, gdyż jego udział w zdarzeniu polegał tylko na zawiezieniu chłopców na komisariat. Policjant ten został jednak uznany w postępowaniu dyscyplinarnym za winnego naruszenia zasad etyki zawodowej. Nie dostanie w związku z tym nagrody rocznej. Postępowanie dyscyplinarne wobec Mirosława C. nadal trwa. Policjant jest zawieszony w wykonywaniu obowiązków.
Sprawa rzucania śnieżkami przez nastolatków została zakwalifikowana przez policję za zakłócenie spokoju i porządku publicznego o i skierowana do sądu rodzinnego i dla nieletnich. 30 maja br. sąd umorzył postępowanie wobec chłopców, gdyż jak się okazało nie popełnili oni zarzucanego im wykroczenia.
Matka jednego z chłopców powiedziała w czwartek dziennikarzom, że nastolatkowie nie rzucali 6 grudnia śnieżkami i właściwie nie wie, dlaczego zostali zatrzymani. (PAP)
sibi/ malk/