Szef francuskiej dyplomacji Bernard Kouchner podtrzymał poparcie dla dialogu prowadzonego między afgańskimi władzami a umiarkowanymi talibami.
_ - To zrozumiałe, że trzeba negocjować z talibami. W każdym razie z tymi, którzy są gotowi złożyć broń i rozmawiać _ - oświadczył Kouchner w _ Le Figaro _, ale zastrzegł, że podjęcie rozmów należy do afgańskich władz.
_ - Niektórzy próbowali we własnym zakresie nawiązać kontakt z talibami z różnych powodów - wojskowych, lokalnych. Szczególnie sprzymierzeni muszą wypracować wspólne podejście i muszą zostać spełnione warunki. (...) Nic nie będzie gorsze niż negocjacje prowadzone przez każdego z osobna _ - dodał Kouchner.
ZOBACZ TAKŻE:
Według francuskiego ministra są dwa rodzaje talibów. _ - Są tacy, którzy mogliby być włączeni do legalnego rządu, i prezydent (Hamid) Karzaj już deklarował gotowość przyjęcia ich w Kabulu, jeśli zechcą negocjować _ - wyjaśnił w rozmowie z francuskim dziennikiem. _ - Są też zwolennicy globalnego dżihadu. Ci odmawiają negocjacji _ - dodał.
Odnosząc się do wyborów prezydenckich w Afganistanie, planowanych na 20 sierpnia, Kouchner wskazał, że wysoka frekwencja Afgańczyków byłaby _ wielką porażką talibów _.
Podkreślił też, że społeczność międzynarodowa nie może narzucić pokoju, ale może _ stworzyć warunki, żeby do niego doprowadzić _.
W weekend specjalny wysłannik ONZ do Afganistanu Kai Eide powiedział tygodnikowi _ Sunday Times _, że rozmowy z talibami na szczeblu lokalnym nie doprowadzą do pokoju, jeśli będą prowadzone z pominięciem liderów ruchu.
Choć nie wskazał nikogo konkretnie, _ Sunday Times _ przypomina, że zdaniem wielu osób negocjacje nie mają sensu, jeśli nie prowadzi się ich z przywódcą afgańskich talibów mułłą Omaremi jego radą, tzw. szurą z Kwety.