Praca Pawła Zyzaka "Lech Wałęsa. Idea i historia" nie powstała w Instytucie Pamięci Narodowej, nie była też finansowana przez IPN - powiedział w poniedziałek prezes Instytutu Janusz Kurtyka. Zaznaczył, że "IPN jest instytucją niezależną od wszelkich wpływów politycznych".
"Książka nie jest związana z żadnym programem badawczym IPN i nigdy nie była finansowana z budżetu IPN" - powiedział Kurtyka. Podkreślił, że praca ta jest pracą magisterską, obronioną na Uniwersytecie Jagiellońskim w czerwcu 2008 roku; została wydana przez wydawnictwo Arcana.
Jej autor jest pracownikiem IPN od października 2008 r. zatrudnionym na czas bezpłatnego urlopu innego pracownika. Termin zatrudnienia upływa w kwietniu.
Zyzak w swojej książce napisał m.in., że b. przywódca Solidarności był agentem SB i w czasach młodości miał nieślubne dziecko.
Kurtyka zaznaczył, że "IPN jest instytucją niezależną od wszelkich wpływów politycznych, działającą na podstawie decyzji parlamentu RP". "W związku z tym jest rzeczą oczywistą, że wszelkie pieniądze polskiego podatnika są wydawane na publikacje, które przejdą właściwą, merytoryczną recenzję" - powiedział. "Podstawą publikacji książek przez IPN jest ich poziom merytoryczny" - dodał.
Odnosząc się do wypowiedzi premiera Donalda Tuska, że "IPN ma szansę przetrwać tylko pod warunkiem, że będzie instytucją ideologicznie i politycznie neutralną", Kurtyka powiedział w poniedziałek, że "nie jest funkcją IPN recenzowanie wypowiedzi premiera".
Były prezydent Lech Wałęsa na blogu zapowiedział - w proteście przeciwko publikacji książki Zyzaka - częściowe wycofanie się z życia publicznego. B. prezydent rozważa także wyjazd z Polski.
Wałęsa ogłosił na swoim blogu, że rezygnuje z uczestnictwa we "wszelkich rocznicowych uroczystościach i podobnych spotkaniach". "Nie żartuję" - pisze Wałęsa i grozi, że jeśli ataki pod jego adresem będą się powtarzać, a "struktury demokratycznego państwa" nie będą szanować prawa i wyroków sądów, jako następny krok zwróci wszystkie przyznane mu nagrody i wyróżnienia.
Rzecznik IPN Andrzej Arseniuk powiedział PAP, że IPN poinformuje, gdy zostanie rozpatrzone odwołanie Lecha Wałęsy od decyzji gdańskiego oddziału IPN, który odmówił b. prezydentowi dostępu do swoich akt. Chodzi o dokumenty z lat 80. oraz 1978 r. Ogółem jest ich siedem, liczą 17 kartek. Wśród nich jest np. kserokopia akt Wałęsy jako osoby przeznaczonej do internowania. Wałęsa odwołał się od decyzji IPN w lutym.
Według "Rzeczpospolitej" IPN odmówił udostępnienia Wałęsie jego akt SB z lat 1970-76, gdy - jak uznaje Instytut - Wałęsa był zarejestrowany jako tajny współpracownik o pseud. Bolek. Gdański oddział Instytutu powołuje się na zapis, który zabrania udostępnienia niektórych dokumentów byłym agentom. Nie chodzi o wszystkie dokumenty z tego okresu, lecz tylko o te, które osobiście napisał Wałęsa lub takie, które powstały w wyniku jego donosów ustnych. IPN odmawia też Wałęsie odtajnienia nazwisk innych tajnych współpracowników kryjących się pod pseudonimami. Tego również w przypadku byłych TW zakazuje prawo.
IPN opiera swe decyzje co do Wałęsy m.in. o badania Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka, opublikowane latem zeszłego roku w książce "SB a Lech Wałęsa - przyczynek do biografii". W listopadzie zeszłego roku okazało się, że - wbrew temu co napisali autorzy, a wcześniej przyjął Sąd Lustracyjny - żyje jeszcze oficer SB Edward Graczyk, który miał zwerbować Wałęsę i obecnie temu zaprzecza.
19 listopada 2008 r. Graczyk jako świadek w śledztwie IPN w sprawie fałszowania przez SB akt mających dowodzić, że Wałęsa był agentem o pseudonimie Bolek zeznał, że nie dostawał "żadnych pokwitowań" od Wałęsy. W mediach twierdził też, że nie nadał Wałęsie pseudonimu Bolek.
W poniedziałkowej "Rzeczpospolitej" książkę Zyzaka skrytykował Piotr Gontarczyk, wskazując m.in. na słabość warsztatu i liczne błędy merytoryczne. (PAP)